czwartek, 10 stycznia 2013

Jestem Irlandczykiem :3



                ^Liam^
Siedziałem cicho przy stole grzebiąc widelcem w i tak już zimnych ziemniakach.  Nie mogłem przestać o niej myśleć... Ten jej uśmiech, te włosy. I zakłopotane oczy... Ciągle siedziały mi w głowie. 
- Co z tobą? - Harry trącił mnie w ramię przypatrując mi się uważnie.
- Wszystko ok. - powiedziałem zmuszając się do uśmiechu. Dziwnie to pewnie wyglądało.
- Kłamie! - wykrzyknął nagle Louis wyskakując zza kanapy Wywróciłem oczami. Czy on nigdy nie mógł być choć trochę poważny?
- Zakochał się... - wymamrotał Niall wystrzelając ziemniaki z widelca prosto w twarz Louisa.
- Może w Victorii? - zapytał Harry po chwili zastanowienia. Uznałem to za pytanie retoryczne więc nie odpowiedziałem. Za to na policzkach poczułem ciepło, co świadczyło o tym, że zrobiły się czerwone. Głupie policzki... 


                ^Victoria^
Obudziłam się wcześnie rano. Byłam tak podekscytowana! Dziś obchodziliśmy Dzień Świętego Patryka, więc w mieście był organizowany festyn. 
Wyszłam z łóżka i udałam się do łazienki. Zielona koszulka, dżinsy, czerwone trampki... Wybiegłam z domu bez śniadania. Zamierzałam zjeść coś tam, na miejscu.
Przy starym kinie spotkałam Louisę, najlepszą przyjaciółkę. Ona to dopiero miała fioła na punkcie Irlandii i wszelkich świąt z nią związanych...
Dziewczyna miała na sobie czarne rurki, zielone trampki, a najlepsza była jej bluzka: zielona, z krótkim rękawem i białym napisem "Irish" (Irlandczyk). Na głowie miała dziwny kapelusz, a'la skrzat irlandcki. 
- Cześć Tori! - pomachała mi energicznie ręką. Tylko ona mnie tak nazywała.
- Hej. Widzę, że w pełni przygotowana do święta...? – westchnęłam omiatając ją spojrzeniem od stóp do czubka kapelusza.
- Yep. - przytaknęła dziewczyna uśmiechając się leko. -  Chodźmy, chodźmy już...
I pociągnęła mnie w stronę placu. 
Już z daleka słyszałam głośną, irlandcką muzykę. Wszędzie było pełno straganów, gdzieniegdzie jakieś puste pole pozostawione na pokazy talentów, lub sztuczek magicznych. Wszyscy byli uśmiechnięci i szczęśliwi. I to był chyba jedyny powód, dzięki któremu lubiłam takiego typu "zbiorowe" święta. Ludzie byli dla siebie życzliwi, zapominali choć na chwilę o swoich problemach. Mogli oderwać się od nich, zabawić, odpocząć... Spędzić czas z przyjaciółmi i zebrać siły na dalszą walkę z kłopotem.
- Vica! - Louisa postanowiła przerwać tok moich myśli. 
- No co jest? - spojrzałam na nią zrezygnowana. To Louisa, było wiadome, że zaraz coś wymyśli. 
- Patrz tam! - dziewczyna wskazała w kierunku jakiegoś zbiorowiska.
- Hm? - zmarszczyłam czoło przypatrując się tłumowi - Co tam jest takiego?
- Pokaz tańca irlandckiego! - Louisa podskoczyła uradowana. Tak jak myślałam: znowu coś wymyśliła.
- No to idź, pokaż wszystkim co potrafisz. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
- Wieeesz... - Louisa spóścila wzrok w beton - Wstydzę się sama.
- Ale ja z tobą nie pójdę! Wiesz dobrze, że nie znam kroków do tego twojego dzikiego tańca... - westchnęłam powstrzymując wybuch śmiechu.
- Dzikiego tańca?! - wrzasnęła oburzona Lou wytrzeszczając na mnie swoje brązowe oczyska - To taniec irlandcki, a nie...
- Ok, ok... Niech będzie. - wzruszyłam ramionami zrezygnowana - Tak czy siak, nie potrafię go tańczyć.
- No dobrze. - westchnęła ciężko Louisa - To chodź chociaż popatrzeć.
I zanim się zorientowałam, już stałam wśród tych wszystkich ludzi i obserwowałam jednego z uczestników show.
Rozejrzałam się po "widowni". Moim oczom, po drugiej stronie "sceny", ukazała się grupka chłopaków z sąsiedztwa. Jeden z nich, Louis, pomachał mi przyjaźnie.
Usłyszałam oklaski. Zapewne chłopak skończył swój występ. 
- Ok, teraz ja! - usłyszałam znajomy głos. Na środek wyszedł Niall, chłopak od ciastek. - Zaraz wam szczena opadnie! - zaśmiał się.
Oczywiście żartował, ale w tej kwestii, Louisa brała wszystko na poważnie.
- Tak? - zapytała wychodząc na środek. Matko, co ona znowu robi? – To się przekonajmy.
Pośród widowni dało się słyszeć pomruki i gwizdy zachęcające ją do walki. 
- Chcesz się ze mną zmierzyć? - Niall wytrzeszczył oczy zdziwiony.
- Tak. - Louisa wzruszyła ramionami jakby to było coś normalnego. 
- Ok... - Niall uśmiechnął się lekko, co chyba trochę onieśmieliło Louisę, bo spóściła wzrok przeczesując włosy palcami.
Rozległa się muzyka. Widownia zaczęła klaskać dodając im otuchy. Pierwszy zaczął Niall. Powywijał parę razy nogami, podskoczył, zrobił coś jeszcze... Zrobił masę rzeczy, których nigdy nie zrozumiem.
Kiedy skończył, skinął lekko głową w kierunku Louisy.
Ona, spojrzała na niego trochę wyzywającym wzrokiem i zaczęła czynić swoje. 
Była niesamowita. Robiła to tak płynnie i zgrabnie, zresztą podobnie jak blondyn.
Niall spojrzał na nią z uznaniem. Coś mu się kłębiło pod tą czupryną...
Gdy Louisa skończyła, chłopak znowu zaczął. I tak na zmianę. Był to wspaniały widok. Oboje byli fenomenalni. 
Kiedy piosenka się skończyła, widownia zaczęła klaskać, podgwizdywać. 

                     ^Louisa^
Ukłoniłam się z uśmiechem. Podobał mi się ten pojedynek. Zerknęłam na chłopaka biorąc głębokie oddechy, żeby doprowadzić serce do normalnego rytmu bicia.
- Niezły.... jesteś. - wydyszałam uśmiechając się lekko.
- No wiesz... Jestem Irlandczykiem, wstyd by było, gdybym nie znał naszego tańca. - wzruszył ramionami chłopak.
- Żartujesz! - wykrzyknęłam wpatrując się w niego - Z jednej strony,
to było nie fair, bo ja nie jestem z Irlandii, więc na pewno nie tańczę tak dobrze jak ty… Powinnam się ofochać. Ale z drugiej strony... Jesteś Irlandczykiem,  a ja kocham wszystkich Irlandczyków!

                      ^Niall^
Wykrzyknęła i rzuciła mi się na szyję. Roześmiałem się unosząc ją lekko w górę. Była jak piórko. Jej włosy pachniały granatem. Ona cała pachniała granatem. Uwielbiałem ten zapach...




OMG…. Sorka, że takie nudne xd
Ale chciałam jakoś wprowadzić Louisę i jej miłość do Irlandii :D
W ramach przeprosin za rozdział jak flaki z olejem, napiszę może jakiś kolejny, krótszy i wstawię go jeszcze dziś ☻

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz