czwartek, 1 sierpnia 2013

"ONI was sprowadzili!"



^Louisa^
Promienie słońca pogładziły mój policzek. Powoli otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Chwiejnym krokiem podeszłam do okna, żeby rozsunąć cienkie, fioletowe zasłonki. Dopiero świtało, jednak mnie nie chciało się już spać. Postanowiłam obejrzeć dom w świetle dziennym.
Z szafy wyciągnęłam czarne leginsy i granatową bluzę z kapturem, zakładaną przez głowę. Kochałam tą bluzę.
Już za moment wykradałam się ubrana i umyta z pokoju. Zdecydowałam, że zwiedzanie zacznę od góry.
Podeszłam nieśmiało do drzwi Louisa. Nie zamierzałam wchodzić do środka, to byłoby prawie jak włamanie w jego osobistą strefę. Chciałam się jednak przyjrzeć złotym literkom, które były przytwierdzone do jego drzwi. Napis głosił "Boo Bear". Domyśliłam się, że to jedna z jego licznych ksywek.
Na drzwiach Liama również był napis. On jednak był prosty, i mówił wprost, kto mieszka w pokoju: "Liam". Uśmiechnęłam się lekko. Liam zawsze był taki skromny, nie lubił wyróżniać się z tłumu. Podobało mi się to.
Na kolejnych drzwiach znalazłam tylko kilka naklejek sławnych artystów. Jednak pamiętałam, że za drzwiami, smacznie spał sobie Zayn.
Na drzwiach Harrego był narysowany flamastrem, samolocik. Taki, jaki składa się z papieru. Nie był jakiś tam ogromny, może wielkości dłoni. To słodkie...
Kolejne drzwi, prowadziły do mojego pokoju. Takie tam, nudne, niczym nie obklejone drzwi... Dalej, był pokój gościnny, w którym spała Lucy i Klara. Strasznie mnie korciło, żeby wpaść do środka i bezczelnie obudzić moją kuzynkę. Jednak po dłuższym namyśle uznałam, że wolę na razie pobyć sama.
Kolejne drzwi prowadziły do pokoju Nialla. Złote literki były ułożone w niezrozumiałej kombinacji: JIŚ. Być może był to jakiś skrót, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
Dalej były czarne drzwi, które wyglądały na dość grube i ciężkie. Nie wiedziałam co za nimi jest, ale postanowiłam to sprawdzić.
Gdy upewniłam się, że na piętrze nikogo nie ma, nacisnęłam srebrną klamkę i pchnęłam drzwi. Wślizgnęłam się cicho do środka i zamknęłam je za sobą.
Pomieszczenie było wielkie, przedzielone szybą mniej więcej po środku. Przede mną, porozstawiane były różne sprzęty, być może do obróbki dźwięku.  Za szybą natomiast, stało pięć mikrofonów, które aż krzyczały jakie są drogie. Jak zresztą wszystko w tym domu...
Za mikrofonami, na puszystym dywanie, stał piękny fortepian. Prosił, żeby na nim zagrać. Ostrożnie, jak najciszej potrafiłam, podeszłam do małych, szklanych drzwi i przeszłam na drugą stronę pokoju. Już wiedziałam, że było to mini studio nagraniowe.
Wzięłam głęboki wdech, i usiadłam przy fortepianie. Klawisze były praktycznie nie zniszczone, jakby pianino nigdy nie było używane. Zamknęłam oczy i pozwoliłam palcom czynić swoje. Dźwięki, jakie wydawał instrument z moją pomocą, były przepiękne. Melodia którą grałam rozbrzmiewała po tej części pokoju i odbijała się od szyby tworząc wspaniałe echo.  
Zagrałam kilka moich ulubionych utworów i zamknęłam fortepian zachwycona. Bez wątpienia będę zaglądała do tego pomieszczenia częściej. Oczywiście, jeśli chłopcy mi na to pozwolą.
Podeszłam do jednego z mikrofonów i stuknęłam w niego palcem. Działał. Na statywie, wisiały duże słuchawki. Założyłam je na uszy i przycisnęłam byle jaki przycisk. W słuchawkach zaczęła lecieć jakaś piosenka, jednak bez słów. Tylko sama melodia. Była całkiem ładna, spokojna. Po przesłuchaniu kawałka przyszły mi do głowy słowa.  Bez zastanowienia, zaśpiewałam to co wymyśliłam do mikrofonu. Poczułam się teraz jak prawdziwa gwiazda. Zaczęłam śpiewać dalej. Nie miałam oporów, przecież studio było dźwiękoszczelne i nikt nie miał szans żeby mnie usłyszeć.

^Harry^
Leżałem na łóżku wgapiony w sufit. Co teraz? Nigdy nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek, jakieś dziewczyny będą mieszkać w NASZYM domu.
Victoria. Wiecznie zagubiona i niewinna.
Uwielbiana przez wszystkich Klara.
Słodka Lucy.
I ona. Louisa. Beztroska i niezdobyta. Nie ufałem jej. Była zbyt idealna.
Tam, w Polsce starałem się być miły, dla nich wszystkich. Głównie z powodu reszty chłopców, którzy je uwielbiali. Ale teraz? To one tu mieszkają, pod naszym dachem i to one mają być miłe dla nas. I nie obchodzi mnie w tej chwili co pomyślą chłopcy. To też mój dom.
Wstałem ociężały z łóżka i ubrałem się w byle co. Miałem zamiar pograć trochę na gitarze, dla uspokojenia.
Skierowałem się wprost do studia. Otworzyłem drzwi, i pierwsze co, a raczej kogo zobaczyłem, to Louisa.
- Co ty tu robisz?! - wykrzyknąłem zły wyrywając ją z zadumy. Nie miała prawa tu wchodzić.
Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana i wystraszona.
- Ja tylko chciałam pograć chwilę na pianinie. - mruknęła błądząc oczami po klapie fortepianu.
- Ach tak? - zapytałem przedrzeźniając jej ton głosu - A czy to twoje pianino?
- Nie. - odpowiedziała zdecydowanym tonem - Przepraszam, nie wiedziałam, że wstęp jest tu zabroniony.
- Co się dzieje? - usłyszałem głos Louisa tuż za mną.
- Nic takiego. Louisa uznała, że pogra na fortepianie nie pytając nikogo o zgodę. - powiedziałem wzruszając ramionami z udawaną obojętnością.
- Przeprosiłam już. - westchnęła brązowo oka spuszczając wzrok w ziemię. Wkurzała mnie.
- Daj już spokój. - prychnąłem posyłając jej pogardzające spojrzenie. Znowu zgrywa niewiniątko.
- Nie, to ty daj spokój Harry. - Louis położył mi rękę na ramieniu.
Super. Teraz nawet on będzie jej bronił? To Louis, on zawsze stał po mojej stronie. A teraz nagle zaczął bronić jej? Kolejny powód, by jej nienawidzić. - Ona nie chciała nic złego. A poza tym: przecież może tu wchodzić. Studio nagraniowe to strefa otwarta dla wszystkich.
Tupnąłem wkurzony nogą.
- Jego też przeciągnęłaś na swoją stronę?! - ryknąłem na odchodnym i zatrzasnąłem za sobą drzwi.

^Louis^
Wytrzeszczyłem oczy. On nigdy się tak nie zachowywał! Co mu kurde odbiło?
- Wszystko ok? - zapytałem patrząc na skruszoną dziewczynę.
Ona spojrzała tylko na mnie i wybuchła płaczem. Byłem przerażony i nie wiedziałem co mam zrobić, więc po prostu przytuliłem ją najmocniej jak się da.
- Co jest? - wyszeptałem w jej włosy, gdy choć trochę się uspokoiła.
- Harry mnie nie lubi. - wyszlochała w odpowiedzi przyciskając twarz do mojej bluzy.
- To nie prawda. - powiedziałem głaskając ją po włosach. - Harry ma swoje dziwaczne humory. Ma najwidoczniej zły dzień, a ty byłaś pierwszą osobą, na której mógł się wyładować. Pogadam z nim, powiem żeby cię przeprosił.
- Nie! - krzyknęła odpychając mnie lekko - To moja wina, mogłam tu nie wchodzić.
- Nie, Lou. Możesz tu wchodzić. To pomieszczenie dla wszystkich domowników. - uśmiechnąłem się, po czym dodałem: Zagraj mi coś.
Dziewczyna spojrzała na fortepian i po kilku sekundach wahania, usiadła przy instrumencie.
- Co mam zagrać? - zapytała patrząc na mnie swoimi wielgachnymi oczyma.
- Znasz jakieś nasze piosenki? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Lubiłem słuchać, jak ktoś gra lub śpiewa nasze piosenki.
Po krótkim zastanowieniu, Louisa kiwnęła nieśmiało głową. Wzięła głęboki oddech i zaczęła grać znajomą mi piosenkę.
Była wspaniała! "What You Makes Beautiful" brzmiało w jej wykonaniu idealnie! Nie mogłem się na nią napatrzeć.
- To było świetne! - wykrzyknąłem podekscytowany gdy już skończyła.
- Przestań... - Lou spuściła wzrok zalewając się rumieńcem. Była bardzo nieśmiała, a mnie się to podobało.
- Louis? - zapytała po długiej chwili ciszy.
- Hm?
- Nie mów nic Harremu, dobrze? - dziewczyna spojrzała na mnie proszącym wzrokiem - Będzie jeszcze gorzej. Nie musi mnie przepraszać. Najlepiej wogóle nie poruszać tego tematu.
- Louisa, on na ciebie bezpodstawnie nakrzyczał. Musi cię przeprosić. - stwierdziłem podsumowując chamskie zachowanie przyjaciela.
- Daj spokój. Jest ok. - Louisa uśmiechnęła się leciutko - Nie chcę do tego wracać.
- Jasne, skoro tego właśnie chcesz... - westchnąłem dając za wygraną - I możesz tu przebywać ile tylko chcesz.
- Dzięki... - dziewczyna kiwnęła lekko głową i wstała zmierzając ku wyjściu - I dziękuję za dyskrecję przed Harrym.
I poszła, zostawiając mnie samego. Ja, nie widząc większego sensu w przesiadywaniu tutaj samemu, poszedłem na dół, zrobić śniadanie.

^Victoria^
Niechętnie sięgnęłam po komórkę. Na ekranie wyświetliła mi się 8:48. Z westchnieniem, stwierdziłam, że czas wstawać.
Wyjęłam z szafy krótkie, dżinsowe spodenki i luźny biały T-shirt. Umyłam zęby, uczesałam włosy, a na nogi wciągnęłam czarne Converse.
Byłam tak głodna, że niemal jak na skrzydłach pobiegłam na dół.
- Cześć wszystkim! - krzyknęłam rozglądając się po piętrze.
- Czeeeść! - odkrzyknął mi znajomy głos z salonu. Od razu popędziłam w tamtą stronę.
Przed telewizorem, na kanapie, zastałam Zayna i Louisa, grających w FIFĘ.
- Jak się spało? - zapytał Zayn nie odrywając oczu od ekranu.
- Było ok. - mruknęłam zmierzając do kuchni. Salon i kuchnia były rozdzielone sporym "oknem" bez szyby (hahaha, lool, jak to dziwnie brzmi xd No ale wiecie o co chodzi xd), tak, że robiąc sobie kanapkę mogłam obserwować chłopców.
Postanowiłam zjeść śniadanie, siedząc obok nich. Wzięłam więc talerz i usadowiłam się na fotelu, na przeciw telewizora. Z grą lepiej radził sobie Louis, który zdobył już 15 goli. Zayn radził sobie o wiele gorzej - jego wynik wynosił zaledwie 3 gole.
- Ładnie wyglądasz. - mruknął Louis usiłując odwrócić wzrok Zayna od ekranu. Oczywiście, udało się. Czarnowłosy oderwał wzrok od telewizora, by zerknąć na mnie, a Lou wykorzystał moment nieuwagi kolegi na to, żeby strzelić kolejną bramkę.
Louis odtańczył dziki taniec radości, potem kilka chwil marudzenia Zayna i wrócili do gry.
- Cześć Tori. - usłyszałam słodki głosik przyjaciółki, tuż obok
mnie.
- Louisa, z nieba mi spadasz. - szepnęłam do dziewczyny wskazując Louisa i Zayna - Umieram tu z nudów, chodźmy na spacer.
Nie musiałam jej długo namawiać. Lou pokiwała głową z entuzjazmem, wzięła z szafki torebkę i już była na zewnątrz.

Spacerowałyśmy bardzo długo, mimo to, odwiedziłyśmy tylko kilka nielicznych miejsc w Londynie.
- Musimy się kiedyś wybrać na Big Bena... - westchnęła rozmarzona Louisa zakładając okulary przeciwsłoneczne. Było tak gorąco, że niemal czułam jak wnętrzności się we mnie gotują.
- Na pewno pójdziemy. - uśmiechnęłam się odgarniając włosy z ramion.
Oczekiwałam jakiejś oznaki entuzjazmu z jej strony, jednak nie doczekałam się jej. Nie doczekałam, ponieważ Louisa stała spokojnie kilka metrów dalej obok słupka z ogłoszeniami.
- Co tam masz? - zapytałam zaglądając jej przez ramię.
- Szkoła Tańca Maksa Teneta. - Louisa postukała palcem w kolorowy plakat.
Zmarszczyłam czoło. Plakat głosił, że Szkoła zbiera utalentowanych ludzi, alby wziąć udział w światowych mistrzostwach. Przesłuchania odbywają się w każdy dzień tygodnia od 12:00 do 18:00.
- Idź na casting. - powiedziałam patrząc na nim stanowczym głosem.
- Co?! Nie bądź śmieszna. - Lou spuściła wzrok w chodnik. - Nie mam szans, żeby się tam dostać.
- Nie przesadzaj. - prychnęłam. Wiedziałam, że gada głupoty. Zawsze była najlepsza z klasy w te klocki. Kochała taniec. - Tańczysz pięknie i jesteś w nim dobra.
- Naprawdę tak myślisz? - dziewczyna podniosła ciemne oczy żeby na mnie spojrzeć.
- Oczywiście! - wykrzyknęłam entuzjastycznie – Na pewno się tam dostaniesz.
- A pójdziesz ze mną na przesłuchanie? - zapytała nieśmiało Louisa przestępując z nogi na nogę.
- Pewnie, że tak. Pójdziemy tam jutro i pokażesz co potrafisz. - powiedziałam uśmiechając się do niej ciepło.
- Dziękuję. - Louisa uścisnęła mnie w podziękowaniu, a ja poklepałam ją lekko po plecach.
- Wracajmy już lepiej. Będą się o nas martwić. - mruknęłam patrząc na rozbawioną przyjaciółkę.
- Tak, chodźmy. Bo coś mi się wydaje, że buty trzeba będzie mi ściągać operacyjnie. - westchnęła zmartwiona, a ja parsknęłam śmiechem.

- Wróciłyśmy! - wrzasnęłam wchodząc do domu. W środku mieszkania panował przyjemny chłód, dlatego westchnęłam przeciągle czując go na skórze.
- Bardzo gorąco na dworzu? - zapytał Liam wyglądając na nas zza rogu.
- Lepiej nic mi nie mów. - westchnęła zmęczona Louisa opadając na kanapę.
- Biedaczki. - mruknął Harry z udawanym zmartwieniem. Nie wiedziałam co mu odwaliło. Był ewidentnie nie miły, zarówno dla mnie i Louisy, jak i dla Klary.
- Chodźmy może na basen, co? - zapytał Niall zamykając lodówkę. Znowu coś jadł...
- Nie, ja już nigdzie nie idę! Nogi mi z tyłka wychodzą. - pokręciłam głową przecząco.
- Ale przecież basen jest kilka kroków stąd. - Zayn zmarszczył brwi zdziwiony.
- Jak to? - Louisa rozdziawiła buzię zaszokowana.
- No tak, za domem. - Niall wskazał okno za Louisą.
- No to ja lecę po kostium! - dziewczyna poleciała na górę, a ja wybuchłam śmiechem. Podczas gdy ja ledwo zipałam, ona miała tyle energii, żeby w dosłownie kilka sekund znaleźć się w swoim pokoju.
- Ja też pójdę. - uśmiechnęłam się i poszłam na górę.

Za parę minut, wszyscy byliśmy gotowi do kąpieli. Chłopcy poprowadzili nas za dom. To co tam zobaczyłyśmy, przyprawiło nas o atak serca.
Basen był wielki, a po jego drugiej stronie była skocznia.
- Wohoo! - wrzasnęła Klara skacząc do wody z trampoliny.
Wybuchneliśmy śmiechem gdy rozchlapana przez nią woda oblała nas.
Weszliśmy do basenu i przez chwilę graliśmy w siatkówkę. Skład był prosty: dziewczyny, na chłopców. Przegrałyśmy, oczywiście. Z dziewcząt, tylko ja potrafiłam dobrze grać. Louisa bała się lecącej do niej piłki i zwyczajnie się od niej odsuwała. Klara starała się ją odbijać, ale nigdy nie udało się jej posłać piłki na drugą stronę siatki. Lucy starała się ze mną współpracować, ale nie szło jej to jakoś perfekcyjnie. Chłopcy mieli z nas niezły ubaw.
- Wygraliśmy! - wykrzyknął Zayn pocierając palcem o palec.
- Dałyśmy wam wygrać...  - mruknęła zmęczona grą Lucy.
- No jasne, że tak. - prychnął urażony Niall i rzucił się w kierunku Louisy. Już za chwilę dziewczyna piszczała i śmiała się łaskotana przez chłopaka.
-Zostaw, zostaw, mam łaskotki! - wrzeszczała Lou szarpiąc się i uciekając.
- Widzę właśnie! - odkrzyknął jej Niall nie puszczając jej.

^Klara^
Kątem oka zobaczyłam Harrego, który wychodzi z basenu i siada na leżaku. Patrzył na naszą zabawę spode łba. Wyglądał naprawdę przerażająco... Mokre włosy przykleiły mu się do twarzy tworząc coś w rodzaju kaptura. Prawie jak Buka...
Westchnęłam lekko i ruszyłam w kierunku barierki.
Usiadłam na leżaku obok znosząc jego spojrzenie na mnie.
- Harry, co jest? - zapytałam starając się żeby mój głos zabrzmiał przyjaźnie.
- Nic mi nie jest. Wracaj do swoich przyjaciółek. - powiedział oschle szczególnie akcentując ostatnie słowo.
- O co ci chodzi? - prychnęłam zdziwiona.
- O to, że przyjeżdżając tutaj, zepsułyście relacje między członkami One Direction! - krzyknął robiąc wredną minę.
- Och czyli o to chodzi? - zapytałam ironicznie wstając z leżaka. Kiedy jeszcze byliśmy w Polsce, to właśnie z Harrym dogadywałam się najgorzej. Ale tym razem przesadził. - Jak byś już zapomniał, to WY nas tu sprowadziliście!
- O nie, nie, nie... To ONI was tu sprowadzili. - warknął wskazując chłopaków w basenie, którzy byli zbyt zajęci gonitwą za dziewczynami, żeby usłyszeć naszą kłótnię.
- Ale ty jakoś specjalnie nie protestowałeś! - krzyknęłam wyprowadzona z równowagi.
- A co by mi dało protestowanie?! I tak byście przyjechały. Chłopcy za bardzo tego chcieli! - Harry spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym nienawiści. - Idealne panienki z Polski. Zgrywacie wielkie damy, a tak naprawdę mieszkacie na kompletnym zadupiu!
Zagotowało się we mnie. Jak on śmie?! Jak śmie obrażać kraj, w którym się urodziłam, w którym się urodziła Louisa, Victoria i Lucy?!
- Idioto! - wrzasnęłam i uderzyłam go z otwartej dłoni. Harry stęknął zaskoczony łapiąc się za czerwony policzek. Zauważyłam, że wszyscy w basenie teraz na nas patrzą. - Dość tego! Nikt nie będzie obrażał ani mnie, ani moich przyjaciółek! - krzyknęłam wskazując na trzy dziewczyny w basenie. - Wynoszę się stąd. 




Ok, na początek może nadmienię, że pisze do Was ANIA :D #SkromnaJa
Wiktoria jest bowiem na obozie sportowym, ale bardzo mnie prosiła, żebym wstawiła te 2 rozdziały. Nie, to nie jest literówka, rzeczywiście zdecydowałyśmy połączyć 2 rozdziały, żeby notka wyszła dłuższa. A to tylko dlatego, że czekaliście na nią tak bardzo długo xD
Muszę Wam też powiedzieć, że pisanie tych notek, to okropna katorga dla nas xD Jako iż Wixa nie mieszka już niedaleko mnie i nie chodzimy razem do szkoły, jesteśmy zmuszone pisać notki wspólnie, przez gadu-gadu xD (Tak, wcześniej robiłyśmy to na przerwach w szkole xD) I żeby była jasność, całe dzisiejsze opowiadanie napisałyśmy razem. Nie było tak, że część pisała Wix, a część ja. Więc duże brawa dla nas >.< #SkromnaJa2 
I jeszcze zdanie o gifach: napisy są dorobione przez twórce gifów. Przedstawiają taniec radości Nialla, podczas wręczenia jakiejś tam nagrody xD

Do następnej :3

PS. Wixa pozdrawia xD

piątek, 7 czerwca 2013

"Ojej..."

 ^Victoria^
Na miejscu byliśmy po 22. Na lotnisku w Londynie złapała nas oczywiście chmara dzikich fanek i tłumy paparazzi.
Do domu chłopców dojechaliśmy byle jakimi taksówkami, żeby nie wzbudzać zainteresowania. Ja siedziałam przy oknie.
Zmęczona podróżą, oparłam czoło o przybrudzoną szybę auta. Ulice były zapełnione, mimo to, że było całkiem późno. Ale czego ja oczekiwałam? To Londyn. U mnie w miasteczku już o 20 trudno było zobaczyć kogokolwiek. Tutaj, o tej porze budziło się nocne życie.
Jak ja będę teraz żyć? Jak sobie poradzi mama w Polsce? Czy rzeczywiście są tacy, jakimi ich widziałam dotychczas? Zgadzając się na wyjazd z kraju, nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś mi grozi z ich strony. A przecież w gruncie rzeczy, prawie ich nie znałam...
Louis był tylko dobrym kolegą, który kochał mnie rozbawiać. Louisa go uwielbiała, a jej szczęście jest dla mnie najważniejsze. Zauważyłam, że sporo czasu spędzali razem. Przed wylotem z kraju pytałam jej, czy coś ich łączy. Ona zaprzeczyła. Ba... Mało, że zaprzeczyła - zdradziła mi, że Louis ma w Londynie dziewczynę. Mam nadzieję, że ją poznam...
Harry był chłopakiem, którego mało rozumiałam. Liczyły się dla niego tylko dziewczyny, czym trochę mnie irytował. Tak czy owak, lubiłam z nim czasem pogadać i spędzić trochę czasu...
Niall? Był dla mnie jak młodszy brat, którego wiecznie trzeba pilnować. Lubiłam go, ale widziałam, że on lubi Louisę. Ona z kolei nie zaprzeczała, że też ją do niego ciągnie. W tym wypadku, nie wiadomo jakbym uwielbiała Nialla, muszę go trzymać na dystans. Ze względu na Lou.
Zayn był bardzo... Pociągający, można nawet powiedzieć. Trochę mnie onieśmielał, dlatego wiele z nim nie rozmawiałam...
A Liam... On był przyjacielem. Od samego przebudzenia darzyłam go sympatią, mimo to, że go nie pamiętałam. Bawiło mnie jego zachowanie w moim towarzystwie, ale nadal nie wiedziałam o co mu chodzi.
Samochód zahamował gwałtownie, a ja uderzyłam głową w szybę. Oszołomiona rozejrzałam się po aucie. Wszyscy powoli szykowali się do wyjścia. Ja też odpięłam więc pas bezpieczeństwa i wyskoczyłam na zewnątrz.
Mokra trawa połaskotała mnie w nogę. Miałam na stopach tylko czarne balerinki, więc czułam cłód bijący od ziemi.
- Wezmę twoje walizki. - usłyszałam głos Louisa. Kiwnęłam powoli głową nawet na niego nie patrząc. Byłam zbyt zafascynowana posiadłością, w której miałam zamieszkać.
Dom miał białe ściany i ciemno brązowy dach. Otoczony był trawnikiem, a do drzwi wejściowych prowadziła brukowana dróżka. Do domu, był przybudowany garaż, który aktualnie był szczelnie zamknięty. W domu było ciemno, jednak na zewnątrz stało mnóstwo lamp ogrodowych, które pięknie oświetlały budynek, nadając mu tajemniczości.
Druga taksówka podjechała na podjazd. Natychmiast wyszła z niej podekscytowana Louisa.
- Wow. - szepnęła zerkając na dom - Piękny jest...
- Prawda? - westchnęłam rozmarzona.
- Hej, dziewczyny! - Zayn pomachał do nas z uśmiechem na twarzy. - Idziecie?
Spojrzałam pytającym wzrokiem na przyjaciółkę. po krótkim zawachaniu, kiwnęła głową na znak zgody.
Chłopak otworzył drzwi do domu. Panował w nim straszny mrok. Poczułam, że ktoś pcha mnie do środka. Nie byłam pewna kto to, może Louis?
Liam dotknął małego punktu przy drzwiach. Zapaliły się światła, ukazując wnętrze budowli. Było piękne i bardzo....luksusowe.
Z dworu, wchodziło się prosto do przestronnego salonu. Na środku stał telewizor z płaskim ekranem,a w okół niego były ustawione kanapy i fotele obite wiśniową skórą.
Dalej, widziałam kuchnię. Z mojej pozycji, wyglądała na równie dużą, co salon.
Z prawej strony, były schody.
- I jak? - zapytał Niall przerywając ciszę.
- Świetny... - wykrztusiła Klara, stojąca gdzieś za mną.
- No to chodźcie zobaczyć, gdzie będziecie mieszkać. - Louis podskoczył do schodów i wbiegł na górę. Trochę niepewnym krokiem podążyłam za nim.
- Ok, więc na początek: to jest mój pokój. - chłopak wskazał na drzwi najbliżej schodów. Gdy uchylił drzwi, zauważyłam spore łóżko z wymemłaną kołdrą i paczką chipsów na samym szczycie pościeli. Ogólnie pokój był ładny, gdyby nie te pojedyncze puszki po napojach na podłodze i ogryzek pod szafką nocną.
- Tam jest królestwo Liama, a tam Zayna.- kontynuował Louis wskazując na kolejne drzwi. Zdążyłam zarejestrować, że na drzwiach Liama widniał mały, złoty napis.
- Ty będziesz mieszkała tam. - mruknął Harry wskazując na drzwi po prawej stronie piętra. - To pokój Danielle. Znaczy... Jej dawny pokój.
Danielle była byłą dziewczyną Liama. Wiedziałam to z jednej strony plotkarskiej. Dziwnie się poczułam na wieść o tym, że mam mieszkać w jej starym pokoju.
- Chodź, zaprowadzę cię. - zaproponował Liam widząc moje zmieszanie. Chwiejnym krokiem podeszłam do wskazanych wcześniej drzwi. Chłopak otworzył je i wpuścił mnie pierwszą do środka. Gdy znalazłam się w pokoju, od razu poczułam zapach wanilii. Ładny.
Ściany były pistacjowe zielone. Dawały odpoczynek oczom i napawały spokojem. Łóżko było dość wysokie, a na podłodze leżał kremowy, puchowy dywanik. Na ścinach wisiały zdjęcia, głównie przyrody. Spora szafa z białego drewna z pewnością była stanowczo za duża jak na moją ilość ubrań.
Pomieszczenie było ogólnie bardzo ładne i jasne. Wiedziałam, że miło mi tu będzie spędzać czas.
Liam postawił moje walizki na podłodze.
- To... Śliczny pokój. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Cieszę się, że ci się podoba. - mruknął chłopak najwyraźniej usatysfakcjonowany moją opinią.
- Dlaczego nie jesteście już razem? - zapytałam, chociaż wiedziałam że nie powinnam. Zauważyłam zmieszanie na twarzy przyjaciela. - Przepraszam... - wykrztusiłam po chwili zawstydzona swoim wścibskim zachowaniem.
- Nie, w porządku. Masz prawo wiedzieć. W końcu mieszkasz w jej pokoju. - Liam rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu. - Ona... Zdradziła mnie. - westchnął wreszcie.
- Ojej... - mruknęłam przygłupio. Wiem, że moja odpowiedź była beznadziejna, ale na nic innego nie było mnie stać. Poczułam się okropnie. Nie powinnam poruszać tego tematu. - Przykro mi.
- Nie trzeba, serio. - chłopak wykonał jakiś dziwny ruch ręką. Wydawało mi się, że otarł łzy, ale najprawdopodobniej poprostu odgarnął włosy z czoła. - To było już dawno, nie ma potrzeby żeby się tym zadręczać.
- Ok... - uśmiechnęłam się lekko nieprzekonana. Widziałam, że cierpi, ale nie chciałam ciągnąć tego dalej.
- To ja cię już zostawię. Dobrej nocy. - Liam pomachał mi ręką i wyszedł. Westchnęłam gdy zamknął drzwi.
Powinnam się teraz rozpakować, ale byłam tak zmęczona, że póki co chciałam tylko gorący prysznic. Wzięłam więc ręcznik z łóżka i weszłam do mojej łazienki. Tak kochani, miałam własną łazienkę.

^Louisa^
Niall pokazał mi mój pokój. Z tego co mi powiedział, pokój był przygotowany dla dziewczyny Louisa, która nigdy się tu jednak nie wprowadziła.
Byłam pod wrażeniem. Pokój był utrzymany w barwie fioletu. Wrzosowe zasłonki były teraz zasłonięte, co sprawiało, że światło lampek z ogrodu barwiło się na fioletowo.
Meble były wykonane z białego drewna, na podłodze leżał biały, puszysty chodniczek.
W pokoju pachniało lawendą, a na pościeli wysokiego łóżka dla dwóch osób, leżało kilka ręczników i jakiś olejek. Domyśliłam się, że to on tak pachniał.
- Dobranoc. - powiedział Niall wyrywając mnie z osłupienia.
- Dobranoc. - odpowiedziałam posyłając mu promienny uśmiech - I... Dziękuję. 
Nie wiele myśląc, podeszłam do chłopaka i ucałowałam go w policzek.
- Nie... Nie ma za co. - zająkał się i z uśmiechem na twarzy wyszedł.
A ja? Ja weszłam do łazienki i nalałam wody do wanny. Chciałam kąpieli. Natychmiast.




  To na tyle, haha :D
Na początek strasznie, strasznie, STRASZNIE przepraszamy za to, że tak długo nic nie dodawałyśmy... Nie miałyśmy za wiele czasu i wogóle... Obiecujemy się poprawić :>
W ramach przeprosin mamy dla was.... ZWIASTUN! :D Znajdziecie go w zakładce "Zwiastun ♥" :*
Massive thank you dla Karoliny, która pomagała nam ogarnąć program do tworzenia :D We love you baby ♥ // Wixa & Ann

Rozdział pisałyśmy we dwie, ale chcę wspomnieć, że we wszelkich opisach największy wkład miała Ania, która w takich rzeczach jest mistrzem :D // Wixa :*


Link do zakładki "ZWIASTUN ♥" : >>KLIK<<

niedziela, 3 marca 2013

Wiadomości ^^

Kilka wiadomości :D

No więc jak widzicie, dodałam 2 nowe gadżety. Są to "obserwatorzy" i "Blogi polecane".
Mam nadzieję, że trochę obserwatorów mi przybędzie, a razem z obserwatorami dojdzie troszkę komenatzry, które bardzo mnie motywują <3

Druga wiadomość dotyczy zmiany wyglądu naszej bohaterki Louisy. Mam nadzieję, że przyzwyczaicie się do nowej Lou równie szybko jak ja ^^

Trzecia wiadomość: moja przyjaciółka zgodziła się mi pomagać w prowadzeniu bloga. Jest to Ania i to właśnie na niej wzoruję  naszą Louisę. Ania będzie pisała niektóre notki, i dbała o to, żeby z blogiem wszystko było ok :) Mam nadzieję, że ją polubicie ^^

Czwarta wiadomość, czyli ta ostatnia dotyczy twittera.
Ania ma konto na tym portalu, więc jeśli macie jakieś pytania co do notek, to zgłaszajcie się do niej: @AnubisFans98 :>
Właśnie z jej konta będzie też szła wiadomość o nowym rozdziale :D

I to na tyle dziś :D

niedziela, 24 lutego 2013

"Twoja mama powiedziała"



^Victoria^
Nie wiedział co powiedzieć. Stał tak tylko, wpatrzony we mnie. Gdzieś za sobą usłyszałam kroki pozostałych. Musieli wyjść z domu na zewnątrz. Może Louisa ich zawołała?
Nagle poczułam, że Liam mocno mnie ściska. Zdałam sobie sprawę, że właśnie przyjął do wiadomości fakt, że przypomniałam sobie wszystko. Odwzajemniłabym gest, jednak moje ręce były uwięzione gdzieś tam między moim ciałem, a jego.
A ja czułam spokój. Spokój i ulgę, tylko to. 

- No dobrze, ale co teraz? - zapytałam patrząc na przyjaciół. Siedzieliśmy właśnie w ich kuchni. Była dość duża i jasna. Ciemne meble idealnie kontrastowały z kremową ścianą. W całym pomieszczeniu pachniało pomarańczą. Było to oczywiście sprawką Nialla, który obierał owoc w kącie.
- Twoja mama powiedziała, żebyśmy wyjechali. - powiedział Harry. 
Zatkało mnie.
- Jak to, wyjechali? - wyjąkałam powoli.
- Do Londynu. - sprostował Zayn, zanim Hazza zdążył cokolwiek dodać.
Nie wierzyłam w to. Że co, mieliby wyjechać zostawiając mnie i Louisę samą? Teraz? W takim momencie? Halo, ludzie, pobudka! Właśnie o mały włos nie zostałam zabita przez jakiegoś psychola! Nie możecie wyjechać!
- Nie możecie wyjechać! - wykrzyknęłam swoje myśli. "Głupia" - skarciłam się w myślach. Chłopcy spojrzeli na mnie dziwnie.
- Jak to? - Louis zmarszczył brwi - Nie chcesz jechać?
- Ja nie chcę jechać? - spojrzałam na niego pogardliwym spojrzeniem – To wy przecież chcecie wyjeżdżać.
Niall parsknął śmiechem w swoim kącie. Nie miałam pojęcia co w tym zabawnego. 
- Ale przecież wy jechałybyście z nami! - wykrzyknął również rozbawiony Harry.
- My? Do Londynu? - tym razem to ja wybuchłam śmiechem - Proszę cię, moja mama na to nie pozwoli.
- Już wszystko załatwione. - szepnęła Louisa, kładąc mi dłoń na ramieniu. - Nasi rodzice się zgadzają. Decyzja należy do ciebie.
W kuchni zrobiło się cicho, a ja poczułam, że wszyscy na mnie teraz patrzą. Zrobiło mi się okropnie głupio. Nie lubiłam, gdy jakaś ważna decyzja należała do mnie. Widziałam, że Louisa bardzo chce jechać. Co jeśli powiem, że nie jadę? Czy ona też zostanie? Czy może raczej pojedzie zostawiając mnie tutaj? Chyba bym tego nie przeżyła...
A chłopcy? Im to pewnie obojętne. Ale przecież to dla mojego bezpieczeństwa chcą wyjechać, tak? Poświęcają swój nowy dom, żebym ja mogła spokojnie spać. 
Tylko co z Lucy? Co z mamą? Mam je tu zostawić? Przecież nie wytrzymam bez Lucy, mimo tego, że uważam ją za wnerwiającego bachora. Mama może by sobie poradziła, ale co jeśli ten psychol zrobi wielki come back i tym razem uweźmie się na nią? Mogłabym ją wziąć ze sobą. Ale ona na pewno nie pojedzie. Nie ruszy się z kraju, nie ma takiej mowy...
- Tylko wtedy, jeśli Lucy pojedzie z nami. - wypaliłam w końcu.
- Ależ oczywiście, że pojedzie! - wykrzyknął Zayn. 
- Czyli załatwione, wyjeżdżamy do Anglii! - Louisa podskoczyła uradowana i podbiegła do chłopców, żeby uwiesić im się na szyi.
- A co z mamą? - zapytałam tępym głosem przerywając tą pełną radości chwilę.
- Przeprowadzi się do Włoszech. Poznała bardzo miłego faceta, Fabricia. Na pewno ci go przedstawi. - uśmiechnął się ciepło Louis.
Poznała kogoś? To wspaniale! Od czterech lat siedziała zamknięta w sobie, odizolowana od świata zewnętrznego. Nie chciała nawet słyszeć o mężczyznach. Ten Fabricio musiał być naprawdę wyjątkowy, skoro mama zechciała się z nim poznać. Ba, mało poznać - chciała z nim zamieszkać! Poczułam, że właśnie od tej chwili, moje życie się zmieni. Być może na lepsze...?


Dokładnie pięć dni potem, stałam na zatłoczonym lotnisku. Na głowę miałam zarzucony kaptur, na nosie okulary przeciwsłoneczne. Na około kłębiły się tłumy paparazi, którzy bombardowali naszą grupkę fleszami. 
Jacyś fani podążali za nami od samego wejścia co i róż coś pokrzykując. Chłopcy natomiast starali się ich ignorować. 
Louisa szła tuż obok mnie. Ja za rękę trzymałam wielce podekscytowaną Lucy, która świergotała coś do Klary, kuzynki Lou.
- Tutaj, chodźcie tutaj. - potężny ochroniarz wprowadził nas do jakiegoś pustego pomieszczenia - Będę pilnował wejścia. Macie 10 minut.
Tak... Właśnie ten moment przerażał mnie najbardziej. Bałam się pożegnań, nie lubiłam ich.
- Córciu... - mama położyła mi rękę na ramieniu, a ja spuściłam wzrok w podłogę. Nie wiedziałam co mam mówić. Nie wiedziałam co robić. Myślałam tylko o tym, żeby było już po wszystkim. 
Mama wzięła mnie w objęcia i pogłaskała po głowie. Po chwili wahania, ja też ją uścisnęłam. W końcu prędko się nie zobaczymy.
- Uważaj na siebie. - stęknęłam przełykając wielką gulę, która siedziała mi w gardle. I kto to mówi... Córka do matki? Która jest dorosła. 
- A ty do mnie dzwoń. - uśmiechnęła się do mnie mama.
Pokiwałam tylko głową na znak zgody. 
- Lucy chce się z tobą pożegnać. - podsunęłam młodą bliżej mamy, a sama od niej odeszłam.
Zerknęłam na Louisę, żegnającą się z rodzicami. Miedzy nimi była zupełnie inna relacja, niż między mną a mamą. Louisa mówiła swoim rodzicom wszystko, ja prawie wszystko ukrywałam. Bolało mnie to, ale w głębi serca wiedziałam, że tak jest lepiej. Mama i tak miała własne problemy.
Poczułam uścisk na przedramieniu. Automatycznie się odwróciłam. Za mną, stał opalony, bardzo przystojny mężczyzna. Zdążyłam go już poznać. Fabricio.
- Opiekuj się mamą. - mruknęłam szorstkim głosem. Może nawet trochę za szorstkim...
- A ty uważaj na siebie. - Fabricio uśmiechnął się przyjacielsko. – No i baw się dobrze.
I ku mojemu zdziwieniu, facet, którego znam nie cały tydzień, przytulił mnie na pożegnanie. I nie powiem, że to minie pasowało. Wręcz przeciwnie, ucieszyłam się, że darzy mnie sympatią.



Trelelele, o to kolejna notka! :D Jak wam się podoba? Starałam się, serio. W następnej notce moooże pojawi się nowa postać, no i oczywiście "Welcome London!" ^^
Zażalenia składajcie mi w komentarzach. Proszę, żeby każdy kto przeczyta, niech skomentuje: to dla mnie ważne - motywuje mnie do pisania! :D
No i oczywiście Massive thank you dla Ani, Milki i Karoliny, które czytają to z cierpliwością… >.<

czwartek, 21 lutego 2013

"Pożar" + wiadomości ♥

 ^Victoria^
Kolejne dwa dni minęły mi bardzo szybko. Zdążyłam sobie jednak przypomnieć wiele krótkich scenek, jakby wyrwanych losowo z filmu. W dalszym ciągu nic o nich nie wspomniałam moim towarzyszom, którzy zmieniali się jak w kalejdoskopie. Jednak była jedna osoba, która od czasu mojego przebudzenia nie ruszyła się z mojej salki ani na chwilę. Była nią Louisa. W ciągu tych dwóch dni przypomniałam sobie, że darzyłam ją wyjątkowym uczuciem i było to coś więcej niż znajomość.
Dowiedziałam się też, że nieprzytomna leżałam ponad 2 tygodnie. Na początku trudno mi było mi w to uwierzyć, ale po potwierdzeniu tego faktu przez Liama, wreszcie przyjęłam to do wiadomości. Sama nie wiem czemu akurat jemu uwierzyłam. Poczułam gdzieś w głębi, że mogę mu ufać już w pierwszych chwilach po obudzeniu.
Trzeci dzień po odzyskaniu przytomności. Spojrzałam na ekran telefonu, który powiadomił mi, że jest godzina 12:40. W salce aktualnie siedział tylko Harry i Louisa oczywiście. Zajadali się słodkimi winogronami, które chłopak kupił na straganie nieopodal szpitala. Rozmawialiśmy właśnie o grze w karty, gdy do pomieszczenia wparowała jakaś dziewczyna. Po minie Louisy wywnioskowałam, że się znają.
- Klara! - wykrzyknęła właśnie przepychając się między moim łóżkiem, a stołkiem Harre'go do nowo przybyłej. W skutek tego, Hazza wylądował na posadzce. Z trudem powstrzymałam wybuch śmiechu spoglądając na Lousię, która ignorując pełne wyrzutów spojrzenie chłopaka, uściskała tamtą.
- Hej. - dziewczyna odwzajemniłapowitanie.
- Tori, to jest Klara. Pamiętasz? - dziewczyna uśmiechnęła się wskazując ręką na Klarę - Jej rodzice wyjeżdżają do Bułgarii, dlatego od wczoraj Klara mieszka u mnie.
- Tak, miło mi cię poznać. - mruknęłam do niej cicho. Chciałam sprawiać wrażenie miłej. Bo jeśli rzeczywiście znałam ją przed utratą pamięci, to może się lubiłyśmy? Nie chciałam jej do siebie zrazić.



- Victoria... - wielki kalafior zawołał mnie wychylając się zza kaktusa. 
- Co? - zapytałam idąc w jego stronę.
- Victoria.. - powtórzyło warzywo łagodnym głosem.
- No co? - tupnęłam nogą zirytowana. Przecież daję mu do zrozumienia, że chcę go wysłuchać, a on nic nie mówi. 
- Victoria! - kalafior nagle znalazł się tuż przy mnie i trącił mnie w ramię.
- CZEGO?! - wydarłam się otwierając oczy. 
Leżałam na łóżku. Nade mną stał pochylony Louis ze zdezorientowaną miną. 
- Wszystko ok? - zapytał uważnie mnie obserwując.
- Tak. Po prostu śniłeś mi się jako wielki, okropnie wkurzający kalafior, nic więcej. - mruknęłam spokojnie, na co Louisa oparta o barierkę mojego łóżka, parsknęła zduszonym śmiechem.
- Czego chcecie, że śmieliście mnie obudzić? - zapytałam jak najbardziej groźnym głosem. No bo kurcze po co mnie budzą? Już nawet pospać sobie człowiek nie może w spokoju?
- Co ty taka skwaszona? Powinno cię to cieszyć! - podskoczyła ucieszona Louisa.
- Wypisują cię, kochanie. - zaćwierkał Louis przesłodzonym tonem. Rzygać się chce.
Już miałam mu się odgryźć za ten jego ton, ale nagle mi coś zaświtało. Wypisują? To znaczy, że wrócę do domu? Nareszcie! Mimo tego, że nie pamiętałam domu, od mojego przebudzenia tylko o nim marzyłam. Miałam nadzieję, że dzięki niemu coś sobie przypomnę. Coś, co jest naprawdę istotne.
Wyskoczyłam z łóżka i uścisnęłam przyjaciół - no bo chyba mogłam ich tak nazwać. 
- Ale... Gdzie reszta chłopców? - zapytałam rozglądając się po sali.
- Już na miejscu, czekają na ciebie. Ubieraj się. - powiedział Louis już swoim całkowicie normalnym głosem i wyszedł, żeby zostawić mnie w sali tylko z Louisą.

Do domu zawiózł nas Louis. Nie wiedziałam że ma prawo jazdy. Co ja gadam. Praktycznie nic o nim nie wiedziałam...
Podróż minęła szybko i miło. Louisa wciąż coś trajkotała, ale nie przeszkadzało mi to. Louis natomiast siedział cicho skupiony na drodze. Co jakiś czas tylko, zaśmiewał się z jakiegoś bezsensownego zdania
dziewczyny.
Dom pod którym zaparkowaliśmy był niesamowicie wielki. Nie pamiętałam go, ale nawet nie spodziewałam się że kiedykolwiek mieszkałam w czymś tak pokazowym.
Nie czekając na oklaski wbiegłam do środka. Kilka uścisków wymienionych z chłopakami, kilka pytań na temat tego jak minęła podróż i jak wypadły wyniki mojego ostatecznego bilansu.
- A teraz zaprowadźcie mnie do mojego pokoju! - wykrzyknęłam radośnie, oczekując, że Louisa pogna w stronę wspomnianego pomieszczenia, swoim skocznym krokiem. Nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie – w salonie zrobiło się cicho. 
- Halo? - pomachałam im ręką przed oczyma - Nie pamiętacie już? Zapomniałam gdzie jest mój pokój, zapomniałam jak do niego dojść! Więc byłabym wdzięczna, gdyby ktoś mi przypomniał. – uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam.
- Ale Vica... - usłyszałam cichy głos Harrego - Ty nie masz własnego pokoju.

^Liam^
- Jak to kurcze nie mam? - zapytała zdezorientowana - Przecież tu mieszkam tak?
- Nie Tori... - szepnęła nieśmiało Louisa - Nie mieszasz tu.
- Jak to kurcze nie?! - krzyknęła przerażona. Wiedziałem, że od początku powinniśmy jej powiedzieć prawdę. 
- Spokojnie, mała. - Zayn położył jej rękę na ramieniu starając się ją uspokoić. - Zaraz ci wszystko wyjaśnimy.
- Nie! - wrzasnęła strącając jego dłoń - Nie chcę wyjaśnień, chcę do domu!
Z jej oczu pociekły łzy, a ja poczułem w sercu ból. Ból nie do zniesienia. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. 
Dziewczyna puściła się biegiem w stronę drzwi.
- Poczekaj, Victoria! - chwyciłem ją za nadgarstek. Sam nie wiem czemu to zrobiłem. Głupi ja. - Jaa.. Wszystko ci wytłumaczę.
I nie zwracając uwagi na miny chłopców, pociągnąłem ją na dwór.

^Victoria^
- Widzisz to tam? - Liam pokazał w kierunku góry spalonych desek i popiołu.
- Tam mieszkałaś. - dodał kiedy lekko kiwnęłam głową. 
To chyba jakiś żart. To były zgliszcza. Ja miałam tam mieszkać?
- Co... Co się stało? - zapytałam przełykając łzy.
- Pożar. - usłyszałam łamiący się głos Louisy, która pojawiła się, diabeł wie skąd.
- Jak to pożar? - zapytałam przygaszonym głosem.
- Mężczyzna który cię postrzelił, podpalił dom, żeby pozbyć się wszelkich śladów. Strażacy zdążyli cię stamtąd zabrać, zanim twoje ciało się zapaliło. - Liam potarł moją dłoń.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam chyba trochę za ostrym tonem. 
- Nie chcieliśmy cię narażać na dodatkowy stres. – wymamrotał skruszony chłopak.
- Narażać mnie na stres?! - wrzasnęłam wściekła już nie powstrzymując łez. Co oni sobie myśleli?! Że zachowają w tajemnicy fakt, że mój dom stanął w płomieniach?! 
- Wiem. - Liam obrócił mnie twarzą do siebie, prawie zmuszając mnie do tego, żebym na niego spojrzała. - Przepraszamy.
Już miałam się odwrócić. Miałam uciec gdzieś daleko, tak daleko, że już nikt mnie nigdy nie znajdzie.  Ale nie zrobiłam tego.
Spojrzałam w jego ciemne oczy. Poczułam dziwny ucisk w płucach. Moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Co się ze mną działo?! Nagle cały świat zawirował. Zobaczyłam swoją przeszłość.
Zobaczyłam Lucy, mamę, Louisę, nawet tatę. Zobaczyłam zabawny kapelusz przyjaciółki, koszyk ciastek, które tak smakowały Niallowi. Zobaczyłam goniącego nas mężczyznę i blondynkę której dom, dał nam schronienie przed psycholem. Zobaczyłam dom. Dom, który jeszcze wtedy był piękny. Który dawał mi szczęście i bezpieczeństwo. 
A wszystko to pokazały mi oczy tego chłopaka, którego w gruncie rzeczy tak mało znam. A mimo to, nazywam go przyjacielem.
- Ja... - bąknęłam próbując przypomnieć sobie ludzką mowę - Wszystko pamiętam.



No tak, więc jak widzicie zakończyłam na dziś xd
Nie wiem kiedy pojawi się następna notka, bo teraz będę miała trochę mniej czasu na pisanie. 
Otóż od tygodnia mieszkam w internacie, w Warszawie, a wiecie jak to jest w internacie. W weekendy jeżdżę do przyjaciółki lub cioci, która mieszka w moim starym mieście, więc myślę, że w weekend coś napiszę :3
Wiem, że jest trudność w połapaniu się między Louisem, a Louisem xd Przepraszam za to, ale musicie sobie jakoś radzić xd

+ ogłoszenia parafialne xd
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, dziś w nocy pojawił się teledysk do One Way Or Another, piosenki która promuje udział One Direction w akcji "Red Nose Day". Teledysk był kręcony między innymi w Japonii, Londynie i GHANIE! :)
Tu jest  >>LINK<<  :)

Druga sprawa, to Brit Awards 2013! ^^ 
Chłopcy nie wygrali w kategorii najlepszej Brytyjskiej Grupy, ale dostali statuetkę za Globalny Sukces, za co należą im się ogromne brawa! :)
To jest link do wywiadu, który odbył się za kulisami, po tak zwanych "after party". Dziwne zachowania chłopców są usprawiedliwione tym, że byli już nieźle wstawieni xd