czwartek, 24 stycznia 2013

Pustka...

^Victoria^
Poczułam, jak moje źrenice powiększają się do wielkości pięciu złotowej monety. Gwałtowne bicie mojego serca zaczęło sprawiać mi ból.
Zerwałam się z krzesła jak oparzona.  Nie spuszczając wzroku z kępki krzaków zaczęłam cofać się do tyłu, do drzwi.
Zbiegłam na dół z prędkością wiatru.
- Mamo, ktoś jest przed domem! - wrzasnęłam w połowie schodów - Zamknij drzwi wejściowe!
- O co ci chodzi? - mama zmarszczyła zdezorientowana brwi.

Szybko przekręciłam zamek w drzwiach.
Nagle, na górze rozległ się potworny huk i odgłos tłuczonego szkła. To chyba była szyba...
- Co to było? - mama spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Nie wiem, mamo, dzwoń po policję! - wykrzyknęłam zdenerwowana. 
Mama spojrzała na mnie z niepokojem, chwyciła słuchawkę telefonu i pośpiesznie wykręciła numer. 
Po schodach zaczął ktoś zbiegać. Mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce. Nie widziałam jego twarzy - był zamaskowany.
Później wszystko stało się w mgnieniu oka. Nawet nie zdążyłam zakodować niektórych rzeczy.
Mężczyzna wyjął zza pazuchy pistolet. Strzelał praktycznie na oślep. Słyszałam piski mojej mamy. Myślałam że ją postrzelił, jednak kątem oka zobaczyłam, że ukryła się za kanapą.
Ja również rzuciłam się na ziemię. Jednak zanim jeszcze upadłam na miękki dywanik, poczułam ostry ból w okolicach klatki piersiowej. Nawet nie krzyknęłam. Po prostu upadłam na podłogę, by chwilę potem stracić przytomność...

----

Gdzieś jakby z oddali słyszałam miarowe piknięcia. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że źródło owego dźwięku wcale nie jest daleko - wręcz przeciwnie, tuż obok mnie.
Spróbowałam otworzyć oczy. Gdy tylko uchyliłam powieki, uderzyło we mnie ostre światło. Zmrużyłam oczy usiłując złapać ostrość obrazu. 
Widziałam jednak tylko to światło. Okropnie jasne. Czy ja umarłam?
Uniosłam powoli głowę wspierając się na łokciach. Leżałam w jakiejś sali. Była dość mała, ale mała ilość mebli nadawała jej przestronności.
Wszystko było tak zamazane, że nie mogłam się zorientować gdzie się dokładnie znajduję.
Westchnęłam ciężko i z powrotem zamknęłam zmęczone światłem oczy.
- Victoria. - usłyszałam cichy głos gdzieś obok. Skąd ja znałam ten głos? Nic już nie pamiętałam.... - Wreszcie się obudziłaś! 
Poczułam uścisk. Nie wiedząc nawet kto mnie przytula, poklepałam go po plecach.
- Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie głos.
- Kim jesteś? - zapytałam ignorując pytanie. 
- Liam. - usłyszałam cichy głos. Kim był do cholery Liam?!
- Nie pamiętam cię... - westchnęłam - Nie mogę cię zobaczyć.
- Straciłaś wzrok?! - wykrzyknął przerażony chłopak zrywając się z krzesła, czy czegoś tam, na czym siedział.
- Nie, po prostu razi mnie światło. - odparłam ze śmiertelną powagą.
- Aaa, wybacz. - zaśmiał się chłopak. Nie wiem co było w tym śmiesznego.
Poczułam, że pod powiekami robi się coraz ciemniej. Mogłam tylko zgadywać, że mój rozmówca zasłonił żaluzje. 
Zaryzykowałam i otworzyłam oczy. Byłam....w sali szpitalnej? Tak, na to wyglądało...
Cała masa przedziwnych urządzeń, niektóre były podłączone kablami do mnie. Albo raczej na odwrót - mnie podłączyli do nich... Białe ściany, od których odbijało się wtedy to diabelskie światło... Stojak z kroplówką tuż przy moim łóżku. 
Dopiero teraz przypomniałam sobie o moim towarzyszu. Stał przy oknie, które dopiero co zasłonił miętowymi zasłonkami. Patrzył na mnie nie pewnym wzrokiem. 
Nie bardzo wiedziałam co mam zrobić, lub co powiedzieć. Dlatego po prostu się uśmiechnęłam. Chłopak natychmiast odwzajemnił uśmiech i podszedł do mnie wolnym krokiem. Usiadł z powrotem na swoim stołku obok łóżka.
- No i? - zapytał po rekordowo długiej chwili ciszy. - Pamiętasz mnie?
- Tak jakby... - stęknęłam. Chciałam go pamiętać. Ale nie mogłam... Ta twarz, te oczy... Kojarzyłam je. Ale skąd?
- To znaczy? - chłopak zmarszczył czoło.
- Kojarzę cię. Ale nie wiem skąd cię znam, nie wiem nawet czy kiedykolwiek z tobą rozmawiałam, czy tylko znam cię z widzenia.
- Oczywiście, że mnie znasz! - wykrzyknął zdziwiony. Wiedziałam, że nie kłamał. Szkoda tylko, że ja nie mogłam uporać się z własnymi wspomnieniami.
Poczułam, że zbierają mi się łzy w oczach. Nie mogłam ich powstrzymać. Nic nie pamiętałam... Nic. Nie wiedziałam skąd się tu wzięłam, nie wiedziałam jak długo tutaj leżę i dlaczego tu leżę. Nie mogłam przypomnieć sobie żadnych kolegów i znajomych z klasy, nie mogłam przypomnieć sobie kim był ten chłopak. Jakby ktoś wykasował mi pamięć.
- Skąd... Skąd się tu wzięłam? - zapytałam pośpiesznie ocierając łzy zanim chłopak podniósł na mnie wzrok.
- Zostałaś postrzelona. - powiedział patrząc na mnie smutnym wzrokiem - Nie pamiętasz? Omal cię nie straciliśmy.
- StraciliśMY? - wymamrotałam przymykając oczy - Ktoś tu jeszcze był u mnie?
- Cała masa ludzi. Twoja mama, Louisa i chłopaki przesiadywali tutaj na zmianę. Nigdy nie byłaś sama. - chłopak uśmiechnął się lekko.
- Louisa... - szepnęłam cicho próbując przypomnieć sobie wspomnianą dziewczynę. - Chłopaki?
- Ty nic nie pamiętasz, prawda? - zapytał widząc moje wysiłki przywrócenia pamięci.
Po chwili ciszy, wreszcie pokręciłam przecząco głową. Nagle wybuchłam żałosnym płaczem. Nie mogłam go już dłużej wstrzymywać.
Kimkolwiek był ten chłopak, chciałam żeby mnie przytulił. Przytulił i pocieszył.
Tak się stało. 
Chłopak przychylił się do mnie i mocno mnie przytulił. Zamknęłam oczy i przycisnęłam twarz do jego bluzy.



Heej kochani ^^
Mam nadzieję, że rozdział całkiem znośny... Okropnie mnie korciło, żeby urwać na postrzale bohaterki, ale rozdział byłby wtedy meeegaaa krótki xd
Wczoraj wieczorem dostałam takiej weny. Nagle przyszło mi do głowy tyle pomysłów na opowiadania! Szkoda tylko, że tak mało ludzi je zobaczy... :<

niedziela, 20 stycznia 2013

"Po prostu przyjaciół..."



^Liam^
Dzwoniłem do niej ze sto razy. Nie odebrała...  Martwiłem się okropnie, ale nie dawałem tego po sobie poznać. 
- Coś się stało! - mruknął Niall zataczając tysięczne kółko w okół stołu. - Chodźmy do niej!
- Ledwo ją znamy, niegrzecznie będzie ją tak nachodzić. – westchnął Harry. Może i miał trochę racji...?
- Nie martw się Nialler, nic im nie jest. - uśmiechnąłem się słabo klepiąc blondyna po ramieniu. Nie wierzyłem w to co mówię.

^Zayn^
Zapukaliśmy do drzwi Victorii. Niall namawiał nas na to od rana, potem Louis się zgodził i wyszło jak wyszło.
Cisza.
Zapukaliśmy jeszcze raz. I kolejny. I kolejny...
Nikt nie odpowiadał.
W końcu, gdy już straciliśmy nadzieję, usłyszałem cichy trzask otwieranego zamka.  W drzwiach stanęła Victoria. Miała na sobie szerooki sweter, czarne leginsy, włosy związała w lekkiego koczka. Pod oczami miała fioletowawe sińce, nawet nie tknięte jakimkolwiek kosmetykiem do tuszowania tego typu rzeczy.
Drgnęła lekko na nasz widok. Odsunęła się też trochę od drzwi, jakby się nas....bała? Ale to nie możliwe, co nie?

^Victoria^
O nie...  One Direction pod moimi drzwiami. Jeszcze oni mi tu byli potrzebni...
- Możemy wejść? - Harry uśmiechnął się lekko przekrzywiając głowę na bok. Skinęłam tylko głową i ustąpiłam im miejsca.

- Herbaty? - zapytałam cichym głosem gdy siedzieliśmy w kuchni. 
- Ja poproszę. - mruknął Niall zaglądając do słoika z ciastkami.
- To ja też. - Louis mrugnął do mnie starając się rozładować atmosferę. Słabo mu wyszło.
Ponownie kiwnęłam głową i zaczęłam krzątać się po kuchni. Unikałam rozmowy z nimi, unikałam jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.
Zauważyli to.
- Vica, co się dzieje? - zapytał Liam kładąc mi rękę na ramieniu.
- Nic. - odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Właśnie, że tak. - poczułam, że chłopak odwraca mnie przodem do siebie. Nie miałam nawet czasu protestować... - I mam wrażenie, że przez to nie chcesz z nami gadać.
Westchnęłam przyglądając się swoim butom. W końcu podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w ciemne oczy Liama. Zobaczyłam w nich swoje odbicie... Jak ja wyglądałam...?
- No więc dobrze... Stało się. - westchnęłam. I wciąż utrzymując 100% kontakt wzrokowy z Liamem opowiedziałam o wszystkim. O mężczyźnie, który gonił mnie i Louisę, o SMS-ie, którego dostałam ostatniej nocy, o nocnym telefonie do Harrego, o stronie plotkarskiej na której znalazłam zdjęcie Nialla i Louisy, o One Direction...
- Czemu nie powiedziałaś nam o tym facecie wcześniej? Np. wczoraj tuż po zdarzeniu? - zapytał Louis z posępną miną.
- Nie chciałam was martwić. - wywróciłam oczami zrezygnowana.
- A SMS? Od kogo go dostałaś? - wtrącił Zayn ni stąd ni zowąd.
- Nie, teraz kolej na moje pytanie. - mruknęłam krzyżując ręce na piersiach - Czemu nie powiedzieliście, że jesteście One Direction i trzymaliście to w tajemnicy? - wypaliłam zerkając ponownie na Liama.
Podobało mi się to jego zakłopotanie w oczach gdy na niego patrzyłam. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale bawiło mnie to.
- Noo... - zaczął niepewnie Harry - Ucieszyliśmy się, że ty i Louisa nie znałyście One Direction. Chcieliśmy prawdziwych przyjaciół w nowym mieście.
- A nie kolejnych wrzeszczących dziewczyn, które polubią nas tylko za sławę. - dokończył Niall popijając łyk herbaty którą zostawiłam na blacie bez żadnej opieki.
- Aaa... W takim razie przepraszam. - bąknęłam podając Louisowi jego kubek z napojem. Poczułam się głupio. Oni chcieli po prostu zdobyć prawdziwych przyjaciół, a ja im robię pretensje. Ależ ja jestem beznadziejna.
- To teraz mów o tym SMS-ie. - zagadnął Harry pukając lekko w swój telefon.
- Nie wiem od kogo on. Numer nieznany. - wzruszyłam ramionami przenosząc wzrok z powrotem w podłogę.
- Taak, najlepiej walić z anonima... Skąd ja to znam. - westchnął cicho Niall. Nie wiedziałam o co mu chodziło, ale nie zamierzałam nawet pytać o to.

^Louisa^
Powiedziałam o wszystkim mamie. Przyjęła to spokojniej niż myślałam: dostała napadu paniki tylko 5 razy.
- Dobrze, że wszystko ok. - westchnęła gdy w końcu skończyłam przemowę. - Ale teraz nie puszczę cię nigdzie samej.... Tata będzie cie odbierał ze szkoły.
- Oj mamooo... - westchnęłam przeciągle. Kochałam mamę i doceniałam jej troskę. Była dla mnie wzorem dobrej matki. Ale jako nastolatka musiałam trochę pomarudzić, nawet jeśli uznałam uwagę mamy za słuszną.
- Nie ma dyskusji. - skfitowała mama z lekkim uśmiechem. - Nie będę ryzykowała.
I poszła do salonu. Tata wciąż przypatrywał mi się uważnie.
- A ten chłopak..? To tylko kolega, tak? - odezwał się w końcu siląc się na obojętność.
- Tak, tato... - parsknęłam śmiechem. 
- Ooo... - westchnął tata. Udawał zawiedzionego, czy naprawdę był zawiedziony?
- Ale bardzo, bardzo go lubię. - dodałam tajemniczym głosem i wybiegłam z kuchni zostawiając skołowanego tatę samego.

^Niall^
Ulżyło mi po wizycie u Victorii. Miałem pewność, że wszystko z nią w porządku i jest bezpieczna. Póki co...
Ciągle jednak miałem wyrzuty sumienia wobec Louisy.... Chciałem je odprowadzić, a że one nie chciały, ustąpiłem im. A co by się stało, jeśli drzwi domu do którego wbiegły nie były otwarte? Wolę nawet nie myśleć... Nie wybaczył bym sobie, gdyby coś się stało Louisie. Nie wybaczył bym gdyby coś stało się którejkolwiek z nich.

^Victoria^
Siedziałam cicho przy biurku sprawdzając pocztę. Było mi jakoś lepiej. Jakoś lżej. Kiedy wyjaśniłam wszystko z chłopakami, poczułam takie...bezpieczeństwo?
Usłyszałam szmer za oknem. Gwałtownie odwróciłam głowę w tamtą stronę. 
Pod moim oknem rosła spora kępa gęstych krzaków. Miałam 98% pewności że ktoś w nich siedzi. Ktoś tam jest i przygląda mi się. 


Tadam...:D
Mało komentarz mam ostatnio... :<  Nie powiem, smutno mi z tego powodu :(
Ale jestem wytrwała i piszę dalej! <3
Pamiętajcie, że możecie się zgłaszać do opowiadań.
Musicie powiedzieć jak chcecie się nazywać, podać imię i nazwisko aktora/piosenkarza (wasz wygląd), kogo chcecie być dziewczyną (chyba że nie chcecie mieć chłopaka, albo jest wam to obojętne :) ) no i kilka cech charakteru, chyba że też jest to obojętne :)
Mam nadzieję, że ktoś się zgłosi, paaa... xoxo

czwartek, 17 stycznia 2013

"Przerażona..."

^Victoria^
Przez resztę nocy nie mogłam zasnąć. Siedziałam na łóżku wpatrzona we własne kapcie, a co jakiś czas z oka spływała mi łza.
Próbowałam sobie wytłumaczyć co może być przyczyną tego wszystkiego. Przychodziły mi na myśl różne rzeczy, ale nic specjalnie wiarygodnego.
W końcu nie wytrzymałam. Sięgnęłam bez namysłu po komórkę i wykręciłam byle jaki numer. Chciałam z kimś porozmawiać. Nie ważne z kim, byleby tylko mnie wysłuchał.
- Słucham...? - usłyszałam w słuchawce zachrypły głos. Nie wiedziałam do kogo należał, nawet o tym nie myślałam.
- Obudziłam cię? - zapytałam przez szloch.
- Victoria? Co się stało? - głos po drugiej stronie stał się bardziej przytomny. Dopiero teraz rozpoznałam jego właściciela.
- Harry? - zapytałam zdziwiona i za razem przestraszona. Ostatnią osobą do jakiej chciałam zadzwonić był właśnie któryś z chłopaków.
- Tak. - potwierdził już całkiem "trzeźwym" głosem - Co się dzieje?
- N-n-nic... - wyjąkałam z sercem w gardle. Było oczywiste, że on mi nie uwierzy.
- Dość. Powiedz, albo zaraz do ciebie jadę. - powiedział stanowczym głosem próbując przywołać mnie do porządku.
- Nic mi nie jest, daj już spokój. - warknęłam coraz bardziej rozzłoszczona. Nie chciałam go tutaj. Chciałam z kimś porozmawiać, ale będąc SAMA w pokoju.
- Nie dam ci spokoju, martwię się. - powiedział spokojnym głosem.
Westchnęłam. Zaczęłam żałować, że wogóle wzięłam ten głupi telefon do ręki.
- Ok, widzę że nie chcesz się ze mną widzieć. - usłyszałam poważny głos. - Ok, spoko. Ale nie wiem po co w takim razie dzwoniłaś do mnie o tej porze, skoro i tak nie chcesz powiedzieć co cię gnębi.
I rozłączył się... Nie wiem sama czemu, poczułam ukucie bólu w sercu. Chyba go zraniłam... On chciał mi pomóc, a ja go zraniłam... Byłam beznadziejna.


^Louisa^
Usłyszałam ciche piknięcia budzika gdzieś pod moją poduszką. Sięgnęłam po niego i brutalnym uderzeniem uciszyłam. Aż mnie ręka zabolała...
W kuchni siedzieli już moi rodzice. Tata spojrzał na mnie znad swoich okularów groźnym spojrzeniem. Drgnęłam lekko napotykając jego wzrok.
- Coś się stało? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Późno wczoraj wróciłaś. - skfitował to tata nie zmieniając wyrazu twarzy. - Chcielibyśmy z mamą wiedzieć co robiłaś.
- Nic nie robiłam, byłam na festynie... - wywróciłam oczami. Próbowałam zachowywać się naturalnie. - Przecież mówiłam wam, że wychodzę na cały dzień.
- Cały dzień tak, ale pół nocy? Podejdź do mnie. - tata zawołał mnie ruchem ręki. O niee... Zaczyna się.
Posłusznie pociągnęłam nogami w stronę taty i stanęłam przed nim patrząc na niego zrezygnowana.
Tata pochylił się nade mną i powąchał okolice mojej szyi. On i to jego sprawdzanie. Za kogo on mnie ma?
- No i?- zapytałam zwycięskim głosem.
- No i? No i?! - wykrzyknął tata wytrzeszczając na mnie oczy. Nie wiedziałam o co chodzi, przecież nie przytulałam wczoraj żadnego chłopaka...... Oprócz.... Nialla. O nieee...
Westchnęłam i powąchałam bluzkę przy dekolcie. Dopiero teraz zauważyłam, że poszłam wczoraj spać w ubraniu...
Stało się. Pachniałam tymi cholernymio męskimi perfumami.
Tata zawsze mnie tak sprawdzał, gdy nie wracałam długo do domu. Sprawdzał, czy przypadkiem nie zrobiłam czegoś, czego nie powinnam. Z jednej strony rozumiałam go, martwił się. Ale z drugiej strony miałam mu za złe, że uważał mnie za taką, co by poszła z kimś w krzaczory, a potem jeszcze nikomu nie powiedziała o tym.
- Wytłumaczysz to jakoś? - zapytała troskliwie mama obrzucając tatę surowym spojrzeniem.
- Oczywiście, że tak. - westchnęłam zrezygnowana przechylając głowę na bok. - Na festiwalu brałam udział w pokazie tańca irlandckiego. Po skończonym występie chciałam pogratulować mojemu przeciwnikowi więc go przytuliłam.
Mama opadła z ulgą na krzesło.
- Och proszę cię, nie zrobiła bym tego. - wywróciłam oczami wściekła - Mam dopiero niecałe 16 lat i nie jestem taka głupia.
- Wiem, że nie jesteś głupia. Ale sama wiesz, co się teraz dzieje na świecie. Czternastolatki w ciąży? Boimy się o ciebie. - powiedziała mama czułym głosem i przytuliła mnie.
I nagle poczułam się całkowicie bezpieczna. Nagle zapomniałam o wczorajszej ucieczce przed mężczyzną. Nagle poczułam chęć wyznania wszystkiego co gębiło mnie przez całą noc...
- Mamo, muszę ci coś powiedzieć....


^Niall^
 Po tym jak dowiedziałem się o nocnej rozmowie Harrego z Victorią, nie mogłem funkcjonować prawidłowo. Coś musiało się stać...
- Niall, co zjesz? - zapytał Louis rozbawionym głosem. Nie wiem co go tak śmieszyło, to była poważna sprawa.
- Nic, nie jestem głodny. - bąknąłem skrobiąc blat stołu. Za sobą usłyszałem zdziwione okrzyki chłopaków.
- NIALL, TY NIE CHCESZ JEŚĆ?! - wykrzyknął przerażony Liam. - CO SIĘ STAŁO?!
- Martwię się o dziewczyny? - odpowiedziałem na głupie pytania mrużąc przy tym oczy.
- Aaa... - chłopak natychmiast się opanował. - W takim razie sorka.
- Nic im nie będzie. - poklepał mnie po ramieniu Zayn - Napewno to nic groźnego, inaczej by nam powiedziały.
- Może... - pokiwałem nieprzekonany głową.


^Victoria^
Siedziałam cicho patrząc w ekran komputera.  Przeglądałam właśnie jakieś strony z najnowszymi plotkami. Nie czytałam - oglądałam jakieś zdjęcia, obrazki. Masakra... Jak potrafią obsmarować gwiazdy na takich stronach.
"Demi Lovato przyłapana na paleniu" - zahaczyłam wzrokiem o wielki nagłówek.
Nie interesowało mnie to. Nie wierzyłam w nic co pisali na tym właśnie portalu.
Nagle moje źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Zobaczyłam bardzo ciekawe zdjęcie na którym widniała.... Louisa i Niall. Przytuleni, roześmiani, i zmęczeni po pokazie tańca. Tylko co oni robili na stronie z plotkami o GWIAZDACH?!
"Niall Horan z One Direction znalazł sobie dziewczynę. Kim jest jego wybranka?
Najnowsze wiadomości donoszą, że Niall Horan, był widziany z nieznaną nam brunetką."
Przeczytałam szybko fragment tekstu.
One Direction...? Skąd ja to znam?
Szybko wbiłam nazwę w wyszukiwarkę. Cała masa stron, zdjęć....  Jak ja mogłam tego nie wiedzieć?
Chłopaki byli popularni na całej kuli ziemskiej, a ja dowiaduję się o tym z jakiejś strony plotkarskiej?
Moi znajomi byli gwiazdami pożądanymi przez połowę nastolatek.... Każdy inny by się cieszył, że ma takich znajomych.
Ja byłam przerażona...




Na początek chcę bardzo podziękować Ani, która dokonuje korekty moich postów.
Jestem dyslektyczką, więc gdyby ona mi nie pomagała, w opowiadaniach byłoby pewnie sporo błędów.
Oczywiście jakieś literówki napewno się zdarzą, nie wszystkie błędy udaje się wyłapać :)
Dziękuję też za czytanie tych wypocin... :D Poświęcam im bardzo dużo serca, i mam nadzieję, że chociaż trochę to widać :*

środa, 16 stycznia 2013

"Pożałujesz..."

^Victoria^
Czułam ostre kłucie w płucach. Brakło mi już sił, ale udawałam wytrwałą i twardą. 
Może jestem dziwna, ale bawiła mnie ta sytuacja. Z jednej strony czułam skok adrenaliny z powodu niebezpieczeństwa, ale z drugiej strony czułam się jak gwiazda horroru.
Wiedziałam, że mężczyzna był tuż za nami. Nie wróżyło to oczywiście niczego dobrego, bo nikt nie biegłby za nami po to, by nas przytulić....
Niedaleko, przy uliczce którą właśnie pędziłam z Louisą i przestępcą na karku, stał mały domek. Nic dziwnego, ale drzwi były uchylone.
Ne czekając na oklaski, wbiegłam do środka wciągając za sobą Louisę. Zatrzasnęłam drzwi, zamknęłam zamek i oparłam się o ścianę dysząc ciężko.Próbowałam poukładać wszystko w głowie. Kim był? Po co nas gonił? Czego chciał? Czy jesteśmy bezpieczne?
Louisa schyliła głowę i  z przymkniętymi powiekami stała w milczeniu. Była wstrząśnięta. Znałam ją nie od dziś i wiedziałam, że łatwo ją przestraszyć najmniejszą błahostką. Takie wydarzenie może wywołać u niej nawet zawał.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam gdzieś za sobą głos.
- Tak,jest ok... - wymamrotała Louisa najprawdopodobniej myśląc, że to pytanie ode mnie. Nie było tak...
Odwróciłam się w kierunku nieznanego głos. Mrugałam jak głupia raz po raz, próbując pozbyć się mgiełki sprzed oczu, która zasłaniała mi widok.
Na przeciw mnie stała zdezorientowana dziewczyna o blond włosach. Była chyba nieźle wystraszona tą sytuacją, mimo to, że to nie ona przed chwilą uciekała przed jakimś psycholem. No ale prawda jest taka, że nie codziennie wpadają ci do mieszkania dwie zmęczone, całe roztrzęsione dziewczyny.
- Wszystko jest ok? - powtórzyła pytanie coraz bardziej podejrzliwym głosem.
- Tak, jest ok. - wymamrotałam biorąc kolejny głęboki oddech, który zakuł mnie w płuca.
- To może ja wam zrobię herbaty. - mruknęła nieprzekonana dziewczyna i ruszyła zapewne w stronę kuchni. Zadziwiła mnie jej gościnność: ja wywaliłabym takich nieproszonych czubków za drzwi.

Już za kilka minut siedziałyśmy w małym, ale przytulnym salonie. Ogólnie, całe to mieszkanie było bardzo małe...
Był tylko parter. Bardzo ciasny korytarz prowadził wprost do ciasnej kuchni połączonej z tym oto salonikiem.
Po prawo drzwi wejściowych była mała sypialnia, a zaraz obok niej łazienka. Nic więcej.
Zastanawiało mnie tylko jedno: czy ona mieszka tu sama? W mieszkaniu nie było raczej miejsca na więcej domowników, a nic nie wskazywało na to, żeby wogóle jacyś jeszcze byli. Z drugiej strony, dziewczyna wyglądała na dość młodą. Miała 16, może 17 lat...?
- Jestem Olivia. - blondynka uśmiechnęła się lekko. - Olivia White.
- Miło mi, jestem Victoria. - spróbowałam odwzajemnić uśmiech, ale chyba nie wyszło najlepiej. - Ta tutaj to Louisa. - skinęłam głową w stronę przyjaciółki wpatrzonej tępo w dywan.
Olivia pokiwała tylko powoli głową. Wyglądała na sympatyczną, aczkolwiek wyniosłą. Nie przeszkadzało mi to.
Miałam wielką chęć zapytać,czy mieszka sama. Ale powstrzymywał mnie fakt, że ona nie dopytywała o powód wpadnięcia do jej mieszkania. Więc ja też nie chciałam być upierdliwa.


Rozmawiałyśmy tak jeszcze ponad pół godziny. Nie była to komfortowa rozmowa. Obie byłyśmy zmieszane, Louisa wogóle nie udzielała się w konwersacji. Przeżyła szok i zapomniała ludzkiej mowy.
Jak się okazało Olivia miała ponad 16 lat i miała już prawo jazdy. Odwiozła mnie i Lou do domu i odjechała.
Wiedziałam, że powinnam zadzwonić do chłopców. Ale nie chciałam ich martwić o tej porze. Jeszcze zaczęliby się obwiniać za to co się stało. A to w końcu ja uparłam się, żeby nas nie odprowadzali. Naraziłam nie tylko siebie, ale i Louisę. Nienawidziłam się.
Gdy weszłam do domu, mama i Lucy już spały. Nie budziłam ich, po prostu położyłam się do łóżka, jak gdyby nigdy nic.
Długo rozmyślałam nad zdarzeniem gapiąc się bezmyślnie w sufit. Bałam się. Po raz pierwszy w życiu tak bardzo się czegoś bałam.
Bałam się o mnie, o Louisę. Nawet o tą Olivię, którą przecież poznałam zaledwie godzinę temu....

Oczy same mi się zamykały.... Już prawie spałam, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam w stronę telefonu i wyciągnęłam po niego rękę.
"Pożałujesz s*ko. Jeszcze się doigrasz."
Odczytałam wiadomość kilka razy nic nie rozumiejąc. Dopiero po chwili oprzytomniałam.
Ktoś mi wysłał SMS-a. Ktoś z nieznanym dla mnie numerem. Ktoś mnie wyzywał....



Wiem że nudne, ale musiałam jakoś wprowadzić postać Olivii...:D
Milka- mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że jesteś starsza od Victorii i Louisy :)















czwartek, 10 stycznia 2013

Czy on nas śledzi?

^Victoria^
- Cześć... - pomachałam chłopakom podchodząc do nich.
- Cześć! - niemalże krzyknął Liam. 
Chłopcy spojrzeli na niego dziwnie, ten nagle spuścił wzrok z zawstydzoną miną. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przecież tylko się przywitał... Mimo to, śmieszyło mnie jego zachowanie.
- No too... Co tam u ciebie? - zapytał szybko Louis przerywając niezręczną ciszę.
- Wszystko w porządku. - wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem. Starałam się nie zerkać na chłopaka, który tak entuzjastycznie mnie przywitał.
- A jak ci się podobał występ naszego Niallera? - zapytał jakiś chłopak, którego widziałam po raz pierwszy - Aa, no tak. Jestem Zayn.
Chłopak uścisnął mi rękę uśmiechając się. Miał prześliczne oczy. Były ciemne, a ja takie uwielbiam...
- Victoria. - przedstawiłam się z uśmiechem. - A występ był wspaniały. Ale Louisa też nie była najgorsza.
- Proszę cię, ta dziewczyna? - roześmiał się Harry - W porównaniu z Niallem była słaba.
Omiotłam go wściekłym spojrzeniem. Jak śmiał tak wogóle mówić?
- Ekhem... - kaszlnęłam obrażona - To moja najlepszaprzyjaciółka.
Reszta chłopców zaczęła się śmiać z Harrego, on natomiast wydał się być trochę skruszony.
- Oh, no to sory... - wymamrotał.
- Ej, Niall! - Zayn zawołał blondyna ruchem ręki. Już za chwilę sam Niall był tuż obok mnie. Z nim oczywiście przydreptała Louisa.
- No co? - spytał Niall rozglądając się zdezorientowany.
- Nie uważasz, że takimi uściskami możesz połamać taką kruchą dziewczynę? - Zayn zmierzył go rozbawionym wzrokiem. Niall chrząknął znacząco robiąc się lekko czerwony na twarzy. Reszta oprócz Louisy zareagowała na to śmiechem.
Dobrze mi się z nimi gadało. Byli zabawni, wydawali się całkiem fajni.
- Mniejsza o to, jestem głodny. - mruknął naburmuszony Niall usiłując zmienić temat rozmowy.
- Jak zawsze. - westchnął rozśmieszony Liam.
Kolejna salwa śmiechu i kolejne wywrócenie oczami Nialla. Zaczęło mi się go robić żal... Wydawało mi się, że te docinki go trochę ranią. Może nieokazywał tego wprost, ale tak było... Zerknęłam na Louisę. Po jej kamiennej, zamyślonej twarzy domyśliłam się, że myśli o tym samym co ja.
- Skoro jest głodny, to chodźmy do jakiejś kawiarni, pełno tego tutaj przecież. - wzruszyłam ramionami zerkając z ukosa na lekki uśmiech Nialla. Lepiej mi się zrobiło, gdy go zobaczyłam. 
- Zjedzmy piobair stuffed! - wykrzyknął blondyn.
- Co? - zapytałam bezgłośnie Louisa.
- Faszerowane papryczki, przysmak irlandcki, oni to kochają. - usłyszałam szept Louisy tuż koło mojego ucha. Byłam pod wrażeniem...
- Ok, no to chodźmy. - uśmiechnęłam się puszczając oczko do reszty chłopaków.

Już za kilka minut siedzieliśmy w zielonym namiocie. Pachniało tam grillowaną kiełbasą, smażonymi ziemniakami i innymi rzeczami tego typu. 
Usiadłam przy drewnianym stoliczku między Harrym a Liamem. 
- Nie uważacie, że ten mężczyzna nas śledzi? - zapytałam szeptem przychylając głowę bliżej reszty.
- Który? - zapytał zdziwiony Louis, który dotąd siedział cicho.
- Tamten. - odpowiedziała za mnie Louisa. Czyli ona też to zauważyła. Patrzyła dokładnie na tego gościa, o którego mi chodziło.
- Dlaczego tak myślicie? - zmarszczył czoło Harry po przestudiowaniu twarzy faceta.
- Oglądał występ Louisy i Nalla, a potem tutaj za nami przyszedł.
- To na pewno nic groźnego. - uśmiechnął się Zayn by dodać mi otuchy. Jakież to słodkie.... Ale nie skuteczne.
Wzruszyłam nieprzekonana ramionami i wróciłam do jedzenia tych faszerowanych papryk. Może nie wyglądały apetycznie, ale były naprawdę smacze.
^Niall^
Po skończonym jedzeniu wyszliśmy z knajpki i udaliśmy się na jakąś tam kolejkę górską. Oczywiście Harry z nami nie poszedł, bał się takiego czegoś. Było naprawdę zabawnie, sporo czasu spędziłem też z Louisą. Była przesłodka. Znaczy nie w tym znaczeniu... Zabawna, pomysłowa. Nieśmiała, a ja zawsze marzyłem o nieśmiałej dziewczynie.
Było koło godziny ósmej wieczorem, gdy przyszedł czas rozstania. 
Upierałem się, żeby odprowadzić dziewczyny do domu, ale one nie chciały. Powiedziały, że muszą wstąpić po drodze do jakiejś tam cioci Louisy i że to nie daleko.
W końcu się poddałem. Może zwyczajnie chciały iść tylko we dwie...
I tak się rozeszliśmy.

^Louisa^
Szłyśmy w milczeniu. Każda z nas myślała chyba o czym innym. Zerknęłam na Tori. Uśmiechała się lekko pod nosem.
Westchnęłam odrzucając włosy do tyłu. Było mi już zimno. Wieczorem zrobiło się chłodno, a na moim ciele już pojawiła się gęsia skórka. Dopiero teraz zorientowałam się, że wciąż mam na sobie mój kapelusz skrzata irlandckiego. Nie zamierzałam go zdejmować.
Usłyszałam czyjeś kroki. Na początku myślałam, że należą do Tori, ale było inaczej.
Ktoś szedł za nami...
- Tori... - szepnęłam przestraszona.
- Co? - dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Ktoś za nami idzie... - pisnęłam cichutko próbując rozluźnić napięte ze strachu mięśnie.
Tori obejrzała się dyskretnie przez ramię, po czym spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Ten facet... - powiedziała bezgłośnie.
Poczułam jak serce podskoczyło mi do gardła. Mało że serce... Wszystkie wnętrzności nagle poczułam w gardle... Pewnie zbladłam na samą myśl o tych wnętrznościach. 
- Spokojnie... - syknęła Tori usiłując zachować spokój. - Po prostu.... Biegnij!
Poczułam jak łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą pędem. Chcąc, nie chcąc, musiałam pobiec za nią. Wiedziałam, że mężczyzna również zaczął biec. Ale bałam się odwrócić żeby zobaczyć jak daleko od nas jest. Może tuż za moimi plecami...?


Jako że dziś sporo o Louisie, macie gifa z jej postacią :3

Noo, mam nadzieję, że jest całkiem nieźle. Starałam się jak mogłam, mimo tego, że czytają to tylko dwie osoby: Ania i jej siostra xD
W każdym razie obu dziękuję za męki z moimi wypocinami i papa :*

Jestem Irlandczykiem :3



                ^Liam^
Siedziałem cicho przy stole grzebiąc widelcem w i tak już zimnych ziemniakach.  Nie mogłem przestać o niej myśleć... Ten jej uśmiech, te włosy. I zakłopotane oczy... Ciągle siedziały mi w głowie. 
- Co z tobą? - Harry trącił mnie w ramię przypatrując mi się uważnie.
- Wszystko ok. - powiedziałem zmuszając się do uśmiechu. Dziwnie to pewnie wyglądało.
- Kłamie! - wykrzyknął nagle Louis wyskakując zza kanapy Wywróciłem oczami. Czy on nigdy nie mógł być choć trochę poważny?
- Zakochał się... - wymamrotał Niall wystrzelając ziemniaki z widelca prosto w twarz Louisa.
- Może w Victorii? - zapytał Harry po chwili zastanowienia. Uznałem to za pytanie retoryczne więc nie odpowiedziałem. Za to na policzkach poczułem ciepło, co świadczyło o tym, że zrobiły się czerwone. Głupie policzki... 


                ^Victoria^
Obudziłam się wcześnie rano. Byłam tak podekscytowana! Dziś obchodziliśmy Dzień Świętego Patryka, więc w mieście był organizowany festyn. 
Wyszłam z łóżka i udałam się do łazienki. Zielona koszulka, dżinsy, czerwone trampki... Wybiegłam z domu bez śniadania. Zamierzałam zjeść coś tam, na miejscu.
Przy starym kinie spotkałam Louisę, najlepszą przyjaciółkę. Ona to dopiero miała fioła na punkcie Irlandii i wszelkich świąt z nią związanych...
Dziewczyna miała na sobie czarne rurki, zielone trampki, a najlepsza była jej bluzka: zielona, z krótkim rękawem i białym napisem "Irish" (Irlandczyk). Na głowie miała dziwny kapelusz, a'la skrzat irlandcki. 
- Cześć Tori! - pomachała mi energicznie ręką. Tylko ona mnie tak nazywała.
- Hej. Widzę, że w pełni przygotowana do święta...? – westchnęłam omiatając ją spojrzeniem od stóp do czubka kapelusza.
- Yep. - przytaknęła dziewczyna uśmiechając się leko. -  Chodźmy, chodźmy już...
I pociągnęła mnie w stronę placu. 
Już z daleka słyszałam głośną, irlandcką muzykę. Wszędzie było pełno straganów, gdzieniegdzie jakieś puste pole pozostawione na pokazy talentów, lub sztuczek magicznych. Wszyscy byli uśmiechnięci i szczęśliwi. I to był chyba jedyny powód, dzięki któremu lubiłam takiego typu "zbiorowe" święta. Ludzie byli dla siebie życzliwi, zapominali choć na chwilę o swoich problemach. Mogli oderwać się od nich, zabawić, odpocząć... Spędzić czas z przyjaciółmi i zebrać siły na dalszą walkę z kłopotem.
- Vica! - Louisa postanowiła przerwać tok moich myśli. 
- No co jest? - spojrzałam na nią zrezygnowana. To Louisa, było wiadome, że zaraz coś wymyśli. 
- Patrz tam! - dziewczyna wskazała w kierunku jakiegoś zbiorowiska.
- Hm? - zmarszczyłam czoło przypatrując się tłumowi - Co tam jest takiego?
- Pokaz tańca irlandckiego! - Louisa podskoczyła uradowana. Tak jak myślałam: znowu coś wymyśliła.
- No to idź, pokaż wszystkim co potrafisz. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
- Wieeesz... - Louisa spóścila wzrok w beton - Wstydzę się sama.
- Ale ja z tobą nie pójdę! Wiesz dobrze, że nie znam kroków do tego twojego dzikiego tańca... - westchnęłam powstrzymując wybuch śmiechu.
- Dzikiego tańca?! - wrzasnęła oburzona Lou wytrzeszczając na mnie swoje brązowe oczyska - To taniec irlandcki, a nie...
- Ok, ok... Niech będzie. - wzruszyłam ramionami zrezygnowana - Tak czy siak, nie potrafię go tańczyć.
- No dobrze. - westchnęła ciężko Louisa - To chodź chociaż popatrzeć.
I zanim się zorientowałam, już stałam wśród tych wszystkich ludzi i obserwowałam jednego z uczestników show.
Rozejrzałam się po "widowni". Moim oczom, po drugiej stronie "sceny", ukazała się grupka chłopaków z sąsiedztwa. Jeden z nich, Louis, pomachał mi przyjaźnie.
Usłyszałam oklaski. Zapewne chłopak skończył swój występ. 
- Ok, teraz ja! - usłyszałam znajomy głos. Na środek wyszedł Niall, chłopak od ciastek. - Zaraz wam szczena opadnie! - zaśmiał się.
Oczywiście żartował, ale w tej kwestii, Louisa brała wszystko na poważnie.
- Tak? - zapytała wychodząc na środek. Matko, co ona znowu robi? – To się przekonajmy.
Pośród widowni dało się słyszeć pomruki i gwizdy zachęcające ją do walki. 
- Chcesz się ze mną zmierzyć? - Niall wytrzeszczył oczy zdziwiony.
- Tak. - Louisa wzruszyła ramionami jakby to było coś normalnego. 
- Ok... - Niall uśmiechnął się lekko, co chyba trochę onieśmieliło Louisę, bo spóściła wzrok przeczesując włosy palcami.
Rozległa się muzyka. Widownia zaczęła klaskać dodając im otuchy. Pierwszy zaczął Niall. Powywijał parę razy nogami, podskoczył, zrobił coś jeszcze... Zrobił masę rzeczy, których nigdy nie zrozumiem.
Kiedy skończył, skinął lekko głową w kierunku Louisy.
Ona, spojrzała na niego trochę wyzywającym wzrokiem i zaczęła czynić swoje. 
Była niesamowita. Robiła to tak płynnie i zgrabnie, zresztą podobnie jak blondyn.
Niall spojrzał na nią z uznaniem. Coś mu się kłębiło pod tą czupryną...
Gdy Louisa skończyła, chłopak znowu zaczął. I tak na zmianę. Był to wspaniały widok. Oboje byli fenomenalni. 
Kiedy piosenka się skończyła, widownia zaczęła klaskać, podgwizdywać. 

                     ^Louisa^
Ukłoniłam się z uśmiechem. Podobał mi się ten pojedynek. Zerknęłam na chłopaka biorąc głębokie oddechy, żeby doprowadzić serce do normalnego rytmu bicia.
- Niezły.... jesteś. - wydyszałam uśmiechając się lekko.
- No wiesz... Jestem Irlandczykiem, wstyd by było, gdybym nie znał naszego tańca. - wzruszył ramionami chłopak.
- Żartujesz! - wykrzyknęłam wpatrując się w niego - Z jednej strony,
to było nie fair, bo ja nie jestem z Irlandii, więc na pewno nie tańczę tak dobrze jak ty… Powinnam się ofochać. Ale z drugiej strony... Jesteś Irlandczykiem,  a ja kocham wszystkich Irlandczyków!

                      ^Niall^
Wykrzyknęła i rzuciła mi się na szyję. Roześmiałem się unosząc ją lekko w górę. Była jak piórko. Jej włosy pachniały granatem. Ona cała pachniała granatem. Uwielbiałem ten zapach...




OMG…. Sorka, że takie nudne xd
Ale chciałam jakoś wprowadzić Louisę i jej miłość do Irlandii :D
W ramach przeprosin za rozdział jak flaki z olejem, napiszę może jakiś kolejny, krótszy i wstawię go jeszcze dziś ☻