poniedziałek, 7 stycznia 2013

CIASTKA?!



Wyjrzałam przez okno. Wielki autobus stał kilka domków dalej. Już od dwóch tygodni wiedziałam, że będziemy mieli nowych sąsiadów. Ale aż taki wielki autobus? Musieli być nieźle nadziani...  Westchnęłam odchodząc od firanki. 
- Przyjechali. - mruknęłam do mamy siedzącej na kanapie.
- Dobrze. - mama uśmiechnęła się lekko. Pierwszy raz od.....od? Już nawet nie pamiętam jej uśmiechniętej. Było nam ciężko, to wiadomo. Śmierć taty nikim za bardzo nie wzruszyła. Był okrutny, więc szczerze mówiąc, to ulżyło mi na wieść, że umarł. 
Ale śmierć mojego starszego brata bardzo nas przygniotła. Byłam z nim bardzo zżyta. Może nawet bardziej niż z mamą? No ale cóż... Trzy miesiące temu zginął w tragicznym wypadku samochodowym. Nie miał szans na przeżycie, zresztą jak cała reszta pasażerów auta. Zbyt poważny wypadek, zbyt duży samochód, który w nich uderzył....
Szybko otarłam łzy zbierające mi się w oczach. Nie chciałam, żeby mama widziała, że znowu płaczę. I tak miała wiele własnych zmartwień....

Poczułam ciepło na policzkach. Z trudem otworzyłam oczy. Od razu w twarz uderzyły mnie promienie słońca. 
- Zasłoń too..! - bąknęłam do młodszej siostry stojącej przy zasłonach.
- Nie. - odpowiedziała mała blondynka stanowczym głosem. Trochę mnie to rozbawiło.
- Och proszę cię, będziemy się znowu bawić w tą beznadziejną ganiankę? - westchnęłam zrezygnowana.
- Nie. Pójdziemy zrobić ciastka. - Młoda wydawała się być jakaś...inna?
- Ciastka?! Chcesz robić ciastka o... - spojrzałam na zegarek - ....ósmej nad ranem? Kompletnie zwariowałaś?
- Nie. - zaśmiała się Lucy. Te jej zaprzeczenia zaczęły mnie denerwować. - Zwariujesz, to ty, kiedy powiem ci co zamierzam zrobić. Ale to potem.
Zmarszczyłam czoło przechylając głowę w bok. Była młodsza, ale jej pomysłów się bałam.
- A teraz wstawaj i się ubieraj. Za 10min chcę cię widzieć na dole. - rozkazała siostra na wychodnym. Miałam ochotę to olać, odwrócić się na drugi bok i iść spać. Ale to moja siostra... W dodatku coś knująca siostra...
Szybko wstałam, pościeliłam łóżko i popędziłam do łazienki. Narzuciłam na siebie byle co: ciemne dżinsy i szeroki sweter. Niby było lato, ale uwielbiałam ten sweter. Włosy związałam w kucyka, umyłam zęby i zbiegłam na dół.
- Jak ty wyglądasz? - skomentowała to zdziwiona siostra.

- O co ci chodzi? - spojrzałam na nią dziwnie. Jeszcze tego brakowało, żeby mi dyktowała w co się ubrać.
- Wyglądasz jak worek ziemniaków. - dziewięcioletnia dziewczyna wywróciła oczami.
- Odezwała się... - prychnęłam mierząc ją wzrokiem. Ona sama miała na sobie za dużą koszulę, sięgającą jej do kolan. 
- Nie ważne! - Lucy pokręciła głową z miną mówiącą "Nie mądra dziewczyno, słuchaj mnie, bo to dla twojego dobra." Oczywiście nic dobrego to nie wróżyło. 
Zabrałyśmy się za robienie tych ciastek. Nie widziałam w tym najmniejszego sensu, ale coż.
Po skończonej robocie, Lucy złapała mnie za nadgarstek i zaciągnęła do mojego pokoju. 
- Masz, załóż to. - mała wyrzuciła mi z szafy jakąś czerwoną sukienkę.
- Chyba cię główka boli. - prychnęłam odkładając szmatkę na łóżko. - Wiesz, że nienawidzę sukienek.
- Jesteś okropna. - Lucy zmierzyła mnie obrażonym wzrokiem rzucając we mnie krótkimi spodenkami i białą bluzkę w granatowe pasy. Nienawidziłam takich pasków. Pogrubiały mnie.
Nie chciałam się przebierać, ale na skwaszoną minę siostry też nie chciałam już patrzeć. Więc wzdychając ciężko udałam się do łazienki.

- Jak ja wyglądam?! - wrzasnęłam patrząc w lustro.
- Jak...dziewczyna? - Lucy zmierzyła mnie dziwnym wzrokiem. 
- Mam brzydkie nogi, wolę długie dżinsy. 
- Aha, brzydkie nogi... - mruknęła siostra poprawiając mi bluzkę. – A rurki to by się nosiło.
Nienawidziłam jej za to, że zawsze znalazła jakiś haczyk na mnie. Poczułam jak zdejmuje mi gumkę z włosów. Westchnęłam znacząco, jednak ona chyba to zignorowała zagarniając moje włosy do przodu.
- Teraz wyglądasz całkiem przyzwoicie. - zadowolona z siebie Lucy pokiwała głową.
- A powiesz mi do czego to ma służyć? - wywróciłam oczami próbując ukryć mimowolny uśmiech.
- Zaraz sama się dowiesz. - Lucy wzruszyła ramionami z uśmiechem i zaciągnęła mnie do kuchni.

Już za parę minutek stałyśmy przed drzwiami nowych sąsiadów. Dziwie się czułam z tym koszykiem ciastek w rękach. Spróbowałam go wcisnąć Lucy, ale ona tylko kręciła głową.
- Tylko błagam... - Młoda spojrzała na mnie wzrokiem Kota ze Shreka - Nie palnij czegoś głupiego.
Wywróciłam oczami odwracając od niej wzrok. Mała zadzwoniła do drzwi. Nagle ziemia stała się tak bardzo interesującaaa... 
- HAROLDZIE OTWÓRZ DRZWI! - drgnęłam lekko słysząc wrzask zza drzwi.

- Aktualnie, to nie mogę! - odkrzyknął zapewne Harold.
- Jak zwykle problem... NIECH KTOŚ OTWORZY TE DRZWI! - kolejny głos krzyknął na pół domu.
- Co za nieporadne dusze... - westchnęła zrezygnowana Lucy dzwoniąc po raz kolejny do drzwi.
- No już, już! - usłyszałam zza drugiej strony drzwi. Po chwili dźwięk otwieranego zamka zmusił mnie do podniesienia wzroku z ziemi.
- Yyy... Przepraszam, że to tak długo trwało, ale nikt nie chciał podnieś szanownego dupska z kanapy. - wymamrotał ciemnooki chłopak przyglądając nam się uważnie. Skąd ja go znałam? Skądś kojarzyłam tą twarz.
- Hej. Przyniosłyśmy wam ciastka na powitanie nowych sąsiadów! – Lucy najwidoczniej usiłowała rozładować atmosferę.
- CIASTKA?! - wrzasnął ktoś w głębi domu. Już po chwili przy drzwiach pojawił się kolejny chłopak, tym razem blondyn. Na twarzy malował mu się radosny uśmiech. Podejrzewałam, że to na wieść o ciastkach.
- Ekhem? - Lucy kaszlnęła znacząco patrząc to na mnie to na chłopców.
- Aaa, tak. Sorka. - ciemnooki odepchnął tego drugiego na bok zapraszając nas do środka. Młoda wzięła mnie za nadgarstek i pewnym krokiem weszła do domu.
- No to ja jestem Lucy. - Mała dygnęła, co wydało mi się z deczka dziwne.
- Ja jestem Liam, miło cię poznać Mała. - chłopak uśmiechnął się przyjacielsko.
- Nie mów...do mnie...mała. - wyszeptała powoli Lucy mierząc go groźnym wzrokiem.
- Ok... - chłopak uniósł ręce w geście poddania odsuwając się trochę od mojej siostry.
- Ja jestem Niall. - mruknął ten blondyn przeszukując koszyk  z ciastkami. Nie wiem czego szukał... Zająca?
- LOUIS! - wrzasnął jakiś gość w salonie. Nie mam pojęcia co robił, ale wyglądał dość dziwnie... Wydawało mi się, że na kimś siedzi?
- Harry...! - usłyszałam stłumiony głos, a spod Louisa machnęła do mnie jakaś trzecia ręka. Na myśl przyszły mi różne rzeczy, o których chyba nie będę mówiła głośno...
Poczułam szturchnięcie w ramię. Spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na Lucy. Dopiero teraz zrozumiałam, że wszyscy na mnie patrzą. No, może oprócz gościa siedzącego pod Louisem.
- Aa, tak... Nie przedstawiłam się. Jestem Victoria. – uśmiechnęłam się lekko machając ręką.



Ok. Więc to jest właśnie koniec xd 

Sorka, że taki długi, wiem, że pewnie i tak nikt go nie przeczyta, no ale cóż. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat wybrałam tematykę 1D, więc nie próbujcie tego zrozumieć. Sama nie rozumiem, ale jakoś tak mi przypasowało o nich pisać xd Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe xd
Co do postaci: jak chcecie, możecie się zgłosić, spróbuję jakoś wkomponować waszą postać.
Oczywiście opis postaci zrobię w wolnej chwili, czyli pewnie za chwilę xd


1 komentarz:

  1. Pięknie! <3
    Aleee...! xD
    Twoje słownictwo mnie rozwala: "nadziani", "dupska" >.<
    Haha, pisz drugi rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń