czwartek, 10 stycznia 2013

Czy on nas śledzi?

^Victoria^
- Cześć... - pomachałam chłopakom podchodząc do nich.
- Cześć! - niemalże krzyknął Liam. 
Chłopcy spojrzeli na niego dziwnie, ten nagle spuścił wzrok z zawstydzoną miną. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przecież tylko się przywitał... Mimo to, śmieszyło mnie jego zachowanie.
- No too... Co tam u ciebie? - zapytał szybko Louis przerywając niezręczną ciszę.
- Wszystko w porządku. - wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem. Starałam się nie zerkać na chłopaka, który tak entuzjastycznie mnie przywitał.
- A jak ci się podobał występ naszego Niallera? - zapytał jakiś chłopak, którego widziałam po raz pierwszy - Aa, no tak. Jestem Zayn.
Chłopak uścisnął mi rękę uśmiechając się. Miał prześliczne oczy. Były ciemne, a ja takie uwielbiam...
- Victoria. - przedstawiłam się z uśmiechem. - A występ był wspaniały. Ale Louisa też nie była najgorsza.
- Proszę cię, ta dziewczyna? - roześmiał się Harry - W porównaniu z Niallem była słaba.
Omiotłam go wściekłym spojrzeniem. Jak śmiał tak wogóle mówić?
- Ekhem... - kaszlnęłam obrażona - To moja najlepszaprzyjaciółka.
Reszta chłopców zaczęła się śmiać z Harrego, on natomiast wydał się być trochę skruszony.
- Oh, no to sory... - wymamrotał.
- Ej, Niall! - Zayn zawołał blondyna ruchem ręki. Już za chwilę sam Niall był tuż obok mnie. Z nim oczywiście przydreptała Louisa.
- No co? - spytał Niall rozglądając się zdezorientowany.
- Nie uważasz, że takimi uściskami możesz połamać taką kruchą dziewczynę? - Zayn zmierzył go rozbawionym wzrokiem. Niall chrząknął znacząco robiąc się lekko czerwony na twarzy. Reszta oprócz Louisy zareagowała na to śmiechem.
Dobrze mi się z nimi gadało. Byli zabawni, wydawali się całkiem fajni.
- Mniejsza o to, jestem głodny. - mruknął naburmuszony Niall usiłując zmienić temat rozmowy.
- Jak zawsze. - westchnął rozśmieszony Liam.
Kolejna salwa śmiechu i kolejne wywrócenie oczami Nialla. Zaczęło mi się go robić żal... Wydawało mi się, że te docinki go trochę ranią. Może nieokazywał tego wprost, ale tak było... Zerknęłam na Louisę. Po jej kamiennej, zamyślonej twarzy domyśliłam się, że myśli o tym samym co ja.
- Skoro jest głodny, to chodźmy do jakiejś kawiarni, pełno tego tutaj przecież. - wzruszyłam ramionami zerkając z ukosa na lekki uśmiech Nialla. Lepiej mi się zrobiło, gdy go zobaczyłam. 
- Zjedzmy piobair stuffed! - wykrzyknął blondyn.
- Co? - zapytałam bezgłośnie Louisa.
- Faszerowane papryczki, przysmak irlandcki, oni to kochają. - usłyszałam szept Louisy tuż koło mojego ucha. Byłam pod wrażeniem...
- Ok, no to chodźmy. - uśmiechnęłam się puszczając oczko do reszty chłopaków.

Już za kilka minut siedzieliśmy w zielonym namiocie. Pachniało tam grillowaną kiełbasą, smażonymi ziemniakami i innymi rzeczami tego typu. 
Usiadłam przy drewnianym stoliczku między Harrym a Liamem. 
- Nie uważacie, że ten mężczyzna nas śledzi? - zapytałam szeptem przychylając głowę bliżej reszty.
- Który? - zapytał zdziwiony Louis, który dotąd siedział cicho.
- Tamten. - odpowiedziała za mnie Louisa. Czyli ona też to zauważyła. Patrzyła dokładnie na tego gościa, o którego mi chodziło.
- Dlaczego tak myślicie? - zmarszczył czoło Harry po przestudiowaniu twarzy faceta.
- Oglądał występ Louisy i Nalla, a potem tutaj za nami przyszedł.
- To na pewno nic groźnego. - uśmiechnął się Zayn by dodać mi otuchy. Jakież to słodkie.... Ale nie skuteczne.
Wzruszyłam nieprzekonana ramionami i wróciłam do jedzenia tych faszerowanych papryk. Może nie wyglądały apetycznie, ale były naprawdę smacze.
^Niall^
Po skończonym jedzeniu wyszliśmy z knajpki i udaliśmy się na jakąś tam kolejkę górską. Oczywiście Harry z nami nie poszedł, bał się takiego czegoś. Było naprawdę zabawnie, sporo czasu spędziłem też z Louisą. Była przesłodka. Znaczy nie w tym znaczeniu... Zabawna, pomysłowa. Nieśmiała, a ja zawsze marzyłem o nieśmiałej dziewczynie.
Było koło godziny ósmej wieczorem, gdy przyszedł czas rozstania. 
Upierałem się, żeby odprowadzić dziewczyny do domu, ale one nie chciały. Powiedziały, że muszą wstąpić po drodze do jakiejś tam cioci Louisy i że to nie daleko.
W końcu się poddałem. Może zwyczajnie chciały iść tylko we dwie...
I tak się rozeszliśmy.

^Louisa^
Szłyśmy w milczeniu. Każda z nas myślała chyba o czym innym. Zerknęłam na Tori. Uśmiechała się lekko pod nosem.
Westchnęłam odrzucając włosy do tyłu. Było mi już zimno. Wieczorem zrobiło się chłodno, a na moim ciele już pojawiła się gęsia skórka. Dopiero teraz zorientowałam się, że wciąż mam na sobie mój kapelusz skrzata irlandckiego. Nie zamierzałam go zdejmować.
Usłyszałam czyjeś kroki. Na początku myślałam, że należą do Tori, ale było inaczej.
Ktoś szedł za nami...
- Tori... - szepnęłam przestraszona.
- Co? - dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Ktoś za nami idzie... - pisnęłam cichutko próbując rozluźnić napięte ze strachu mięśnie.
Tori obejrzała się dyskretnie przez ramię, po czym spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Ten facet... - powiedziała bezgłośnie.
Poczułam jak serce podskoczyło mi do gardła. Mało że serce... Wszystkie wnętrzności nagle poczułam w gardle... Pewnie zbladłam na samą myśl o tych wnętrznościach. 
- Spokojnie... - syknęła Tori usiłując zachować spokój. - Po prostu.... Biegnij!
Poczułam jak łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą pędem. Chcąc, nie chcąc, musiałam pobiec za nią. Wiedziałam, że mężczyzna również zaczął biec. Ale bałam się odwrócić żeby zobaczyć jak daleko od nas jest. Może tuż za moimi plecami...?


Jako że dziś sporo o Louisie, macie gifa z jej postacią :3

Noo, mam nadzieję, że jest całkiem nieźle. Starałam się jak mogłam, mimo tego, że czytają to tylko dwie osoby: Ania i jej siostra xD
W każdym razie obu dziękuję za męki z moimi wypocinami i papa :*

2 komentarze:

  1. Napisz kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz super opowiadania,serio! Czekam na więcej,nie mogę się doczekać ;* - Sandra

    OdpowiedzUsuń